Gonzalo i Andrea.

Higuain i Barzagli. Niby mam co dodawać, ale to zdjęcie lata mi po

pulpicie, to niech będzie. Miałam sobie zrobić wolne od photobloga

dzisiaj, ale jednak jestem. Miałam w nocy problem z zaśnięciem,

nie wiem czemu. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca w łożku i z

dobrą godzinę jak nie więcej zajęło mi zaśnięcie. Co się dzieje..

Przez kamienny sen i zmęczenie nie słyszałam budzika o 7 rano i

dopiero jego czwarte dzwonienie mnie obudziło, ehh. Ogarnęłam

się szybko, zjadłam śniadanie i przed 9 kierunek Zalewo. Choć z

początku myślałam, że wrócę z niczym, to wróciłam z wieloma

rzeczami. Najpierw to tu to tam, kupiłam pierścionek, wygląda

jak zaręczynowy, ale to już szczegół. Wygląda jak od jubilera.

Potem po długich poszukiwaniach kupiłam dwie pary spodni,

czarne, drugie ciemne z przetarciami. Do tego coś a'la koce, 

jeden zebra drugi żyrafa, a tak miękkie w dotyku, że chce się je 

dotykać i dotykać. Zalewo to królestwo podrób, a jak wpadłam

na taką jedną koszulkę, to już nie było odwrotu. Potem jeszcze

to tu to tam, na koniec zobaczyć jeszcze raz torebkę, która mi

się podobała, przy jej oglądaniu wpadłam na drugą i wzięłam

tą drugą, bo była bardziej praktyczna i idealna na studia, ehehe.

Potem kierunek Pasłęk, zakupy w Biedronce, potem jeszcze na

Gdańskiej i do domu. Kupiłam płyn do mycia auta z woskiem,

więc czekam na ciepły dzień i szoruję. Relaks, nic nie robienie,

obiad a potem walka z szafką. Od tygodnia zbierałam się za

ogarnięcie szafki z zeszytami, wywaleniem wszystkiego co nie

potrzebne i ułożeniem tego, co nowe. Tak mi się chciało, że aż

3 godziny łącznie z przerwami to robiłam. Ale mam to z głowy..

Idę na chwilę z psem na dwór, potem pewnie coś poczytam i

spać. Jutro znowu sprzątanie, a wieczorem konie. O ile będzie

mi się chciało i pogoda będzie okej. Albo odpuszczę sobie i

kręgi po mieście zrobię. Się zobaczy..

Bang!