Krilan, któremu pasuje mój niebieski komplet. Zastawno.
I co z tego, że mam półsiad jak kupa. Ważne, że jakiś jest.
Mam trochę zdjęć z pobytu tam, mam na razie co dodawać.
Tęsknie za tym rudzielcem bardzo, wspaniały koń z niego.
No dzisiaj w sumie całkiem fajny dzień był. Wstałam koło 9,
mieliśmy jechać do Zalewa.. i nie pojechaliśmy. A mogłam
spać, nie łaska była powiadomić. Ogarnęłam się, zjadłam
śniadanie i poszłam do Lidla po zakupy. Potem to w sumie
siedziałam w domu i nic nie robiłam. Chłopaki z Juventusu
wstawili na swoje Instagramy filmik jak tańczą jakiś dziwny
taniec i razem z Sandrą i Martą oglądamy go w kółko i się
śmiejemy. Oni to jednak mają pomysły. Ale widać też jaka
fajna atmosfera panuje w klubie. Potem napompowałam
pompką od roweru koła w Golfie, bo stał na widocznych
małych flakach, na których można spokojnie jeździć, no
ale jak to wygląda. Potem obiad, W11 razy dwa i przed 16
na konie. Z tej racji, że Blaszka jak zostaje sama lub z
jednym koniem na pastwisku to świruje, przeskakuje płot
i biega gdzie się da, to wzięłam ją razem z innymi końmi,
wyczyściłam, ubrałam i stwierdziłam, że jak i tak nie mam
na czym jeździć, to rozgrzeję ją dla Werki. No to stęp,
trochę kłusa w jedną i drugą stronę, kilka ósemek no i też
galop w obydwie strony. Nie przepadam jakoś za nią, ale
fajnie mi się dzisiaj na niej jeździło. Potem Werka sobie na
niej skakała, ja zrobiłam prysznic Lusi, ogarnęłam sprzęt
i koło 19 do domu. Wjechałam Golfem do garażu, ściany i
lusterka całe, jest dobrze. Chwila gadania z Kasią i do
domu kąpać się. Miałam oglądać serial, ale nie mam weny.
Idę poczytać cokolwiek bo i tak nie ma co robić. A jutro
wpada ciocia i wujek z Niemiec, lubię ich bardzo. Obydwoje
są głochoniemi, ale przy tym są tak super małżeństem,
energicznym i w ogóle, tyle świata zwiedzili, że można im
tylko pozazdrościć.
Bang!