Krilan z soboty. Co to jest za mistrz i agent to ja nie mam pytań.
Co do jego metryczki na drzwiach.. matkę ma piękną. Pamiętam
Krę z obozu.. piękna klacz, a jakiego źrebaka wtedy miała, ahhh.
Wczorajszy dzień bardzo fajny, dzisiejszy również, co mnie cieszy.
Mogłam trochę pospać, nie musiałam lecieć na autobus, bo przed
8 rano dziadek z mamą jechali do Elbląga, więc mnie zawieźli na
uczelnię. Na dzień dobry Literatura Faktu.. jak ja nienawidzę typa
od tego, to głowa mała. Chamski, wygląda jak gwałciciel i seryjny
morderca, do tego ma na twarzy ni to szyderczy ni to głupawy
uśmiech, i cholera myśli, że jest zabawny. Wprowadza się w błąd.
Sprawdzianu z lektur nie było, ale jest za tydzień.. i tak nikt z nas
go nie zda, ehehe. Potem Audiowizualka z tym samym typem. A
jak pomyślę, że w każdym roku mamy z nim mieć zajęcia, to mam
wielką ochotę zgładzić tego człowieka. 3/4 z nas go nienawidzi, nie
jestem jedyna w swoim myśleniu o nim. Na koniec Onomastyka,
czyli najlepsze zajęcia. Sprawdził nasze prace, wszyscy dostaliśmy
albo 4 albo 5 za pracę o swoim imieniu i nazwisku. Jestem bardzo
szczęśliwa, bo ku mojemu zdziwieniu, dostałam 5! Tyle wygrać!
Pogadaliśmy z nim na różne tematy, pośmialiśmy się, każdy z nas
przeczytał na głos w skrócie co znaczy jego imię i nazwisko i po
13 do domu. Daria jak zwykle uczynny człowiek, podwiozła mnie i
Agę na dworzec. O 13:30 autobusem do domu, szybki obiad,
przebranie się i o 15 z Patrycją i jej tatą do Zastawna. Ale fajnie
jedzie się busem, haha. Tata Patrycji to fajny człowiek. Chwila
czekania w kominkowym, w końcu Witek przyszedł nam dać sprzęt
i kazał wziąć to, co jeździliśmy tydzień temu, bo pani Agnieszka
miała się chwilę spóźnić. No to ja oczywiście Krilana, jakżeby
inaczej. Szybko wyczyściłam go, ubrałam i na halę. No rudzielec
zrobił mi dzisiaj prezent, na prawdę fajnie chodził. To chyba tak w
ramach tego, że to ostatnia jazda w semestrze, haha. Prowadziłam
zastęp, ten żywy, trochę pobudzony. W kłusie spoko, trochę na
drągach zahaczał, ale to się wytnie. W galopie.. no torpeda. Jak
on szybko leci, to nie mam pytań. Jakby się jeździło bez kasku, to
wiatr we włosach byłby niezły. I potem skoki. Fajnie szedł na nie,
on w ogóle jak widzi, że jedzie na przeszkodę, to przyśpiesza sam.
Jakieś 5 razy koperta z kłusu, mój półsiad to porażka, ale ważne,
że kon poszedł jak trzeba. Potem jakieś 3 razy stacjonata też z
kłusu i tu też spoko. Po wszystkim popuszczony popręg, stępujemy
sobie, a tu dziewczyny z Zet wjechały na halę z nowym kucykiem.
Krilan najwidoczniej w życiu nie widział `czegoś takiego` i chodził
najpierw i rozglądał się za nim.. a na koniec ładną niespodziankę
mi na pożegnanie zrobił. Szedł sobie spokojnie, nagle nie wiem
czy ten kucyk coś zrobił czy co, ale Krilan nagle uciekł w bok, mnie
na nim zarzuciło i ten jakiś bryk czy hop do przodu i próbował jakąś
dzidę do przodu zrobić, ale złapałam mocniej wodze, pociągnęłam
go i zaczęłam gwizdać, żeby sie uspokoił. Stanął wariat w miejscu
i zaczął się rozglądać. Pani Agnieszka w śmiech, że on ma takie
loty i brawo, że się utrzymałam. Potem do stajni, koń szybko do
boksu, sprzęt zaniesiony i do domu. Kąpiel, spacer z psem pod
domem, bo dalej mi się nie chciało. Ale pobiegał po śniegu, zrobił
co chciał i tyle. A teraz mecz Hamburger vs Bayern. Póki co od
kilku minut Bayern prowadzi 1:0 po karnym Lewego. Zobaczymy,
jak będzie po 90 minutach. A jutro.. zakupy, pisanie reportażu,
zagadnień na psychologię, prezentacja z klasyków i nauka ze
wszystkiego. Jak ja przeżyję ten zarobiony weekend i następny
tydzień, będzie zajebiście. Ewentualnie sesja mnie zabije.
Bang!