Rok temu. Tracy i Luśka. Tęsknię za tymi moimi stworkami no.
Trzeba się wybrać w tygodniu do nich i nie ma, że jest zimno.
Dzisiaj wstałam jakoś po tej 6, ogarnęłam się.. i nie potrzebnie.
Babcia pojechała tylko z dziadkiem, a ja za to w to zimno z psem
musiałam wyjść. Dwie bluzy, kurtka, czapka.. a dalej było mi
cholernie zimno. Dajcie już lato. Albo zmieńmy klimat na ciepły.
Pochodziłam z Grubym trochę, pobawił się chwilę z Fifi i szybko
do domu z powrotem pod kołdrę. Później dziadkowie przywieźli
mamę, to pomaganie jej i ogarnianie domu. Po 11 ja za kółko i
trip na miasto. Najpierw do szewca, którego w kółko nie ma,
moje kręcenie samochodem, żeby wyjechać i tak dalej. Potem
na zakupy do Lidla, do Polo i do domu. No i wjechałam dzisiaj
do garażu po raz pierwszy i stwierdzam, że to nie dla mnie..
Dobrze, że jak będę miała swoje auto, to będzie sobie stało na
parkingui nie trzeba będzie się pieprzyć w wyjazem z dołu ani
nic. Pogadałam trochę ze znajomymi no i dostałam zaproszenie
do Kuby na Sylwestra, ehehe. Idę, kupiłam już co nieco na jutro,
resztę się dokupi i będzie git. Potem obiad, ciągłe oglądanie
Przyjaciół i tak dalej. Była też u nas pani Stasia. Jak teraz mama
po operacji, to wszyscy będą ją odwiedzać. Idę obejrzeć sobie
CSI: Las Vegas, pośmiać się z jednej prośby w moją stronę na
JuvePoland.. nie żebym już od prawie godziny tego nie robiła.
Potem spacer z psem, może też się coś poczyta.
Bang!