Lota, za nią Madison, obok Arkadia, Hipcio, Tracy, Blaszka i Sako.
Lipiec 2014, takie stare zdjęcia jeszcze znajduję. Zdałam sobie dzisiaj
sprawę, że tęsknię za całym tym stadkiem. Moje najukochańsze misie.
Dzisiaj nienajlepszy dzień był. Wstałam koło 6, ogarnęłam się i na 7:05
na autobus pobiegłam. Jechałam z Nelą i Michałem, więc małe śmieszki
w drodze były. Potem tramwajem na uczelnię i tak dalej. Na dzień dobry
Literatura Faktu, na której oglądaliśmy różne filmy dokumentalne i nam
się przeciągnęło na Podstawy Komunikacji Audiowizualnej. Ale spoko.
Na koniec Onomastyka, masa pisania, nieco później facet na puścił, a że
zaczęło padać, to Daria podrzuciła mnie i Agnieszkę na dworzec. Miło.
Kilka minut drogi, a beki więcej miałyśmy niż na uczelni. Śmieszki Darii i
to `tylko nie dostań zawału jak Agnieszka ostatnio`, bo ta żeby uniknąć
stania w korku wywołanego przez zaporę kolejową i wjechać szybko pod
swój dom, musiała jechać pod prąd kawałek. Ja zaczęłam się śmiać, a tu
jak my wjazd, to zapora zaczęła się podnosić. I ten gaz, żeby szybko pod
dom wjechać. Daria to mój mistrz, haha. Na 13:30 zdążyłan na autobus i
do Pasłęka. Szybko do domu, obiad, przebranie się i na 15 pod Lidl, bo
do Zastawna z Patrycją dzisiaj jechałam. Dzisiejsza jazda.. do dupy i tyle.
Pani Agnieszce zachciało się pozmieniać nam konie, dostałam Hakera..
W boksie spoko, szybko wyczyszczony, potem problem pod tytułem `nie
mam popręgu`, Witek mi szybko jakiś podrzucił i szybko na halę. Na
początku jazdy niby okej, szedł żywo, w kłusie i na drągach też spoko..
Ale do galopu zero chęci, ja go pcham i łydki mu daję, a ten parenaście
metrów galopem poleciał i koniec. W prawo w ogóle galopu nie było, bo
najpierw zaczął wyrywać w bok, potem bunty, coś a'la bryk z usiłowaniem
zrobienia świecy. Uszy skulone na maxa, zero współpracy, więc niech
sobie ktoś weźmie tego konia, ja go nie chcę. Chcę Krajana z powrotem.
Wkurzyłam się, wstawiłam konia do boksu, rozebrałam i zmyłam się z
Patrycją jak najszybciej. O 18 w domu, kąpiel i namawianie dziewczyn
na piwo, ale te albo po za miastem albo chore. Szkoda. Wyszłabym gdzieś
pogadać na piwo i tak dalej, ale nie ma z kim. Taki to już mój los niestety.
Idę słuchać dalej muzyki, może obejrzę jakiś serial, może obejrzę resztę
filmików od Abstrachuje. Ewentualnie wezmę coś do czytania i pójdę spać.
Jutro.. niby koło 11 jest jazda a potem Wigilia w stajni, ale jakoś nie mam
ochoty iść na nią. Tęsknię za Rolnikiem i grubą i srokatą, ale raczej moja
noga jutro tam nie postanie. Po za tym musimy z mamą się przejść po
sklepach i szukać prezentów na święta, więc.. no.
Bang..