Pani Ania na Sako, Paulina na Blaszce, Sandra na Tracy, ja na Locie,
Paula na Madisonie i Justyna na Norito. Ciąg dalszy Hubertusowych.
Wczorajszy mecz Juventusu z Borussią M'Gladbach.. bez komentarza.
Pierwsza połowa spoko, gdyby byli bardziej ogarnięci to i by ze 2 gole
w niej strzelili. Druga to jakaś porażka, nie wiem co oni w niej robili,
ale to chyba nie byli chłopacy. Jedyni, którzy nie zawiedli to Barzagli
w parze z Buffonem. No Chiellini z Bonuccim też dobrze, ale reszta to
powinna się wziąć za siebie. Ataku to w ogóle nie było. Jak w Serie A
też zagrają jak wczoraj w LM, to pozdrawiam. Ogarnij się Juventusie!
Relacji na blogspocie brak, bo zasnęłam po meczu i nie mam weny
pisać o tym meczu. Może wrzucę tam tylko zdjęcia ze strony Juve.
A dzisiaj.. wstałam koło 10, jakieś śniadanie przy Hawaii 5.0, szybkie
ogarnianie się i potem na pocztę odebrać avizo. Następnie w domu,
po 13 do dziadków na obiad, bo dziadek wracał ze szpitala i obiad u
nich był. Trochę u nich, następnie do Polo po zakupy z mamą i do
siebie. Przebrałam się, wzięłam sprzęt z garażu i pod Lidla czekać na
Rolnika i jej tatę, bo ten zawoził nas na konie. Koło 16 w stajni i na
jazdę oczywiście najlepszy ziemniak - Lota. Nie wiem co ona robiła
od soboty, ale ilość rzepów w jej grzywce i na ogonie była porażająca
i do tej pory nie wiem jak ja jej to wszystko wyjęłam. Jabym miała
nożyczki, to na bank od dzisiaj nie miałaby grzywki i połowy ogona.
Nasz padok zabłocony, konie zaczęły się z lekka ślizgać, poprosiłyśmy
więc pana, żeby wjechać na ten z przeszkodami i tam jeździłyśmy.
W stępie gniada żywa, w kłusie dobrze, nawet raz cavaletti sobie
pojechałyśmy i ta ogarnęła. W galopie na prawo tragedia, bardzo do
pchania była i coś odwalała. Na lewo już pięknie, żywo, czyli dobrze.
Potem prowadzanki, następnie ktoś pojeździł, a ja w tym czasie do
jabłek się dorwałam z Paulą i Pauliną i razem z Arkadią i Hipciem je
jadłyśmy, haha. Potem siadłam na Lotę na oklep i nawet pokłusowałam
chwilę. Jak na niej fajnie się jeździ bez siodła.. chyba kiedyś zrobie
sobie tak całą jazdę. W galopie może być ciekawie, ale ogarnie się!
Potem konie do stajni, zganianie reszty z pastwiska i po 18 do domu.
tata Rolnika po nas przyjechał, więc w domu szybko. Wykąpałam się i
zwijam oglądać Chicago PD. Jutro na uczelnię na 8:30, trzy zajęcia i
koło 14 kończę. Mamy jutro iść naszą uczelnianą grupą na piwo, ale
co z tego wyjdzie - nikt nie wie.
Bang!