Sułtan, Lota, Hipcio, Arkadia i Madison i my, czyli obecna stajenna ekipa.
Dzisiejszy dzień zdecydowanie pozytywny. Chyba najardziej z tych
wszystkich, które do tej pory były. Prawe zaspałam na korki z matmy
o 8:30, ale w ostatniej chwili mama telefonem mnie obudziła, szybkie
ogarnięcie i na korki. Godzina tam, szybko do domu, przebrałam się
i szybko z buta na konie. Jak już od kilku jazd, Lotę jeździłam. No,
jestem z ziemniaka zadowolona. Wzięłam bat ujeżdżeniowy to i koń
chodził jak powinien, nie było postojów ani usiłowania skręcenia w
inną stronę niż ja zamierzałam. Na drągach też żywo bez hamowania.
W galopie na lewo leciała jak szalona, chwilę popchałam ją, a potem
już półsiad i koń sam z siebie 3 kółka przegalopował. W drugą stronę
już trzeba było trochę konia pogonić, ale 2,5 kółka pojechała. Chwila
odpoczynku i po niecałym kółku galopem jeszcze w obydwie strony.
Siadły na nią dzieciaki, które same jeżdżą, a ja w tym czasie jak to
ja.. dyrygowałam nimi. Jako terner ludzi, którzy są już na etapie
samodzielnej jazdy kłusem: okej. Jako trener ludzi, którzy dopiero co
wsiadają i nie rozumieją `przesiedź` w kłusie.. 3 razy nie, dziękuję.
Dziewczyny wzięły się za małe dzieciaki, a ja na Locie potem jeszcze
lonżę zrobiłam. Mówisz `zmień nogę, czyli przesiedź i potem wstawaj
na raz dwa i tak w kółko` a tu dalej nic. O panie, to nie dla mnie nie..
Konie oblane wodą, napojone i wytarzane poszły się paść, a my sprzęt
zgarnęłyśmy do stajni i do domu. Dom, kąpiel i mecz Bayernu z Interem.
Nie wiem co oni przez 80 minut odwalali, ale Juve Inter bardzo szybko
ujarzmia, a Bayern się tak cackał, że.. ehh. Ale w końcu wszedł na boisko
Gotze, walnął cwanego gola w 80 minucie i wygrali te 1:0 z Interem..
Potem ogarnięcie się i na 17 razem z Groszką pod Super Sam czekać na
L-kę. Chcesz płakać ze śmiechu na jeździe? Weź ze sobą Grochę, serio..
Ja nie mogłam ze śmiechu, Przemek to samo. To co dzisiaj się działo.. o
ludzie, hahaha. Muzyka, śmiech z ludzi, beka z typka w L-ce obok,
próbowanie nabrania mnie, że jedzie tramwaj, gdzie w tym miejscu ich
nie ma. Myjnia, potem beka z McDonaldzie. Groszka rozwaliła system
składając zamówienie w McDrive. `A te pierożki co są w ofercie po
prawej też byśmy chcieli`. Zgacha babki przyjmującej zamówienie po
prostu bezcenna. Potem śmiech po drodze i różne takie. Groszka, ja Cię
normalnie kocham, haha! Jeszcze jazda po łuku u nich pod domem i po
20 wysiadka pod El Samem. A tymczasem.. idę sprawdzić co nowego w
internecie, a w międzyczasie naładuje mi się Chicago Fire. A potem pewnie
znowu nocna rozmowa z Markiem i z Damianem, tradycyjnie. A jutro na
10:30 do stajni, a po południu do cioci na imieniny. Pójdę na godzinę i
potem na rower śmignę, ehehe. Geniusz zła. No ale co.. kilometry same
się nie nabiją, nie? A nogi ćwiczyć trzeba..
Bang!