Federico Mattiello obchodzi dzisiaj 20 urodziny, więc wszystkiego co
najlepsze dla niego, żeby rehabilitacja przebiegała szybciej, tym samym
szybkiego powrotu na boisko i dobrej gry na wypożyczeniu w Chievo.
No i ogółem powrotu do Juve za rok i braky kontuzji. 100 lat Federico!
Wczoraj.. i moje porządku tutaj. Z ponad 2300 wpisów zostało już jakoś
coś ponad 1800 chyba. Może i mniej. Jak wchodziłam w swoje niektóre
notki i zobaczyłam co pisałam i tak dalej.. ja serio byłam taka głupia i
mózgu nie miałam? Normalnie wstyd. Serduszek i emotek to w każdej
linijce, cytatów z seriali milion i jakieś dopisy.. O panie, wstyd. Spora
część historii mojego życia, bo wszystko co działo się tutaj można tak
nazwać, została usunięta. Niewyjściowe zdjęcia i durne notki pousuwane,
a przynajmniej ich spora część. Nie wiem czy nie skończy się to na tym,
że do tego co było przed liceum wszystko będzie usunięte. Nawet zdjęcia
rapowe, czyli te zrzuty i wszystko co z tym związane są przeze mnie
usuwane. No jakby ktoś cofnął się do notek z roku 2011, to by psychicznie
chyba przy nich nie wyrobił i palnął sobie w łeb. Serio.. co ja wtedy pisałam
tutaj, to głowa mała. Ciężko mi sie usuwa te wszystkie moje wspomnienia..
A dzisiaj.. o 10 na miasto kupować nowy rower i nową wieżę stereo. Mój
rower po 10 latach służenia mi dostanie emeryturę u Bałego, a ja będę
śmigała na nowym crossie. Amortyzatory, duże i grube koła, ale za to jaki
lekki. Jutro albo po jutrze lecimy w pierwszego tripa. A mama kupiła nową
wieżę stereo, bo nasza po 15 latach w końcu wyzionęła ducha. Szkoda, no
ale niestety.. taka kolej rzeczy panuje. Na konie dotarłam po 11, pomogłam
dziewczynom a potem sama ubrałam Arkadię. Nie, nie będę komentowała
jak bardzo zepsuty jest ten koń, bo nie chcę się bardziej załamywać. Stęp
okej, w kłusie to trzeba było łydkami co rusz konia poganiać, bo żywym
tempem to ja bym tego nie nazwała. W galopie.. najpierw na lewo to jakaś
tragedia, zero współpracy, kawałek galopu i za chwilę już kłus. Moje nogi
mi na pewno podziękują za to ciśnięcie jej. Na prawo już lepiej, mogłam
spokojnie lekko ją tylko pobudzać łydkami co jakiś czas i szła. No i małe
skoki też były. Z kłusu trochę tragedia, pierwszy skok okropny, drugi już
lepiej. A z galopu mi menda odbić w bok próbowała i nie skoczyć, ale się
zorientowałam co zamierza, ściągnęłam i ta oddała w miarę ogarnięty skok
i ja też jakoś ogarnęłam siebie. A potem pan kazał mi jeszcze chwilę się na
niej pokręcić.. to najpierw przełożyłam na krzyż strzemiona i kłusowałam bez
nich a potem stwierdziłam, że jak już srokata na łydki się ogarnęła, to lecimy
i z galopem bez strzemion. No tu super było, koń już szedł do przodu bez
problemu, jadę tak dalej, wołam Paulę a ta, że ona też tak chce i że to nie fair.
Jak jazda bez strzemion to tylko na srokatej. Potem w sumie ktoś siadł na nią,
ja suszyłam Jokera po jeździe, potem go zaprowadziłyśmy na pastwisko i
później wzięło się Norito na lonżę. Po 13 wzięłyśmy się za rozbieranie koni,
puszczenie ich na pastwisko i chowanie sprzętu do stajni. I koło 14 do domu.
Dom, kąpiel, montowanie wieży i zakupy. No.. to idę dalej usuwać te wpisy,
póki mam jeszcze na to moc i chęć. Potem spacer z psem i pewnie coś się
obejrzy. A jutro oczywiście konie.
Bang!
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24