Vidal i Sanchez. No, wczorajszo-dzisiejszy finał Copa America między
Chile a Argentyną genialny. Co Chile grało, to ja nie mam pytań. Od
początku turnieju stawiałam na nich i czułam, że jako gospodarze zajdą
wysoko.. i zaszli! Zasłużyli na wygraną w finale CA, jestem dumna z nich!
Mieli tyle sytuacji i zawsze niewiele im brakowało.. Argentyna za to jakoś
drewnianie, ale jak Teveza na boisko się nie wpuściło, to tak bywa, ehehe.
dogrywka na pełnych obrotach, nie dała nic i karne. Karne Chile to była
jakaś magia. Obdywaj panowie pięknie strzelali, a Alexis strzelił tego
czwartego, decydującego o wygranej 4:1. Zadowolona z nich baaaardzo!
A wczorajsze melo.. upał + większa ilość alkoholu = bomba. Nigdy więcej.
Najpierw tylko z Kubą i Nelą, potem przyszedł Brandon i na koniec jeszcze
Bażant. Posiadówka na balkonie, trochę beki i tak dalej. Spoko wieczór.
Koło 22 spacer z nimi i z psem. I potem szybko do domu na finał CA.
Finał, w przerwie kąpiel i w międzyczasie gadanie z ludźmi na fejsie to o
meczu, to o innych rzeczach. I tak prawie do 2 aż do końca meczu i tej
całej ceremoni. Vidal zdobył statuetkę za najlepszego zawodnika turnieju.
Tak, należało mu się! A Bravo, bramkarz Chile za najlepszego bramkarza.
A dzisiaj.. wstałam po 8 ogarnęłam się, a że upał na dworze, to mogłam w
końcu ubrać moją nową sukienkę, co w Gdańsku ją ostatnio kupiłam. Do
tego nowe szpilki i do kościoła. Mina mojej babci, gdy zobaczyła mnie w
sukience bezcenna, haha. Potem dom i ogarnianie się z ekipą, żeby pójść
nad jeziorko. Po 12 w końcu wyruszliśmy. Nela, Kuba, Brandon i ja, a nad
jeziorkiem dołączył do nas Fubu i potem jeszcze Tomek. No, dzisiaj to już
woda cieplejsza, ale za to ludzi od zawalenia. Na `plaży` ledwo miejsce
znaleźliśmy, a w wodzie, żeby spokojnie pływać trzeba było dalej za tą
pierwszą boję wyjść. Ale 2 razy do końca dopłynęłam, popływałam trochę
z chłopakami i potem chwila na kocu i koło 14 do domu. Dom, kąpiel, do
dziadków na obiad, chwila u nich i do siebie. No.. zamówiłam koszulkę
domową Juventusu! W końcu! Z numerem 15 i oczywiście z nazwiskiem
Barzagliego. Minusem było to, że trzeba było przelew zrobić, ale jak Kubę
poprosiłam, to go zrobił. Do dwóch tygodni czekania na to aż koszulka
przyjedzie do mnie, ale spoko. Przed meczem musi przyjechać i nie ma
kurde nie. A teraz.. ide sprawdzić co nowego w internecie, a po 19 z ekipą
na murki idziemy posiedzieć. Przy okazji oddam hajs za koszulkę..
Bang!