Jakieś kwietniowe patatajanie na Arkadii. I ten mój kuper na tylnym łęku..
A dzisiaj.. powiem, że w sumie i ciekawie i nieciekawie. Trochę nijako.
Wstałam po 8 pewna, że na 10 mamy iść odebrać wyniki maturalne, a
tu patrzę na naszą grupę na Facebooku, a tam, że jednak na 11 mamy
być. Ja zła, bo na 11 na konie, a tu do szkoły trzeba lecieć. Więc po
10 już ubrałam się na konie i przed 11 dziadek mnie zawiózł do szkoły,
a że wcześniej sprawdziłam na necie, że nie zdałam matury z matmy, to
tylko szybko wypełniłam wniosek o przystąpienie do poprawki i szybko
do samochodu i kierunek jeziorko. No, dzisiaj dwa konie jeździłam, więc
całkiem ciekawie. Najpierw Lota.. nowe szczotki wypróbowane, dobrze
brud z konia ściągają. Klacz coś lekko kuleje znowu, to tylko stęp i troszkę
kłusa, a potem dzieciaki poprowadzane. I Lota chyba nie lubi prowadzanek,
bo co dzisiaj ze skulonymi uszamu chodziła, to dziwne, że jej jeszcze tak nie
zostało na stałe. A następnie pan kazał mi ubrać Arkadię. I git, Lotę na
pastwisko zaprowadziła, to od razu srokatą zgarnęłam z wypasu, Ola jej
przypilnowała a ja szybko sprzęt w stajni wymieniłam, konia wyczyściłam,
ubrałam i czekałam aż pan wróci z góry, by wsiąść. Ten przyszedł, więc w
miarę szybka zajażdżka w moim wykonaniu, a pan z dziewczynami w tym
czasie wzięli Norito i na lonży go poganiali. Srokata okej, chyba zaczyna
jarzyć, że lepiej regować na łydki a nie dostawać batem po kuprze. Jestem
z niej zadowolona, bo szła na łydki, zero bata dzisiaj, w kłusie okej, na
drągach też dobrze, w galopie trochę do pchania ale ogółem super było..
Tylko strasznie się sztywna zrobiła, w porównaniu z tym co było rok temu..
Sprzęt pomyty i zgarnięty i po 14 do domu. Wzięłam dwie Ole i Paulinę ze
sobą samochodem, bo co będą na piechotę wracały. Dom, kąpiel, obiad i
gadanie z kumplami. Nie tylko ja nie mogę się doczekać tego meczu w lipcu.
A teraz.. biorę się za instalowanie Simsów 2 na lapku, bo nie ma co robić..
A jutro.. na 10 czy tam 11 ta jazda samochodem z prawka jazdy, spoko..
Bang!