Brak pomysłu na tytuł notki, to idzie to co jest napisane
na balonie, a co tam. Trzeba się jakoś ratować przecież.
Dzisiaj w nocy zastanawiałam się czy nie umieram.
Tak mnie zaczął albo brzuch boleć albo żołądek albo
wątroba, że o 5 rano to mnie skręcało na wszystkie strony
i się zastanawiałam co mi do cholery jest. Po godzinie
jakoś mi to przeszło na szczęście, ale serio, zastanawiałam
się czy nie umieram. Wstałam niemalże o 9 dzisiaj,
ogarnianie się, szybkie śniadanie i na konie. Dzisiaj to już
dwie Ole, Rafał i Kuba po mnie przyjechali. Sako, Lota,
Tracy, Luisiana i Blaszka dzisiaj wolne. Dzieciaki ubrały
Hipcia, Madisona i Sułtana, Aniela Jokera a ja z Rafałem
Arkadię po małym zamieszaniu. Ja siadłam pierwsza, bo
Rafał pojechał do Lidla po wodę. Jazda okej, Arkadia
kaszle tak jakby zaczynała się jej jakaś astma, bo
praktycznie co chwile obniża głową i kaszle jakby się
dusiła. Hipcio czasami też tak ma. Boję się o nią kurde.
Kłus z oszukanymi postojami, bo ta symuluje to, że
chce się jej kupe. No pomysłowy koń, nie powiem, że
nie. W galopie dalej pokaszlała, ale później jej przeszło.
Z Anielą razem jeździłam, bo we dwie ostatnie wsiadłyśmy,
to i razem sobie rozgrzewkę robiłyśmy. Później znowu
te bachory na srokatą. Sylwia okej, radziła sobie, później
znowu ta Daria z zerowym pojęciem. Jakaś trzecia to
samo. One nie rozumieją, że Arkadia to nie koń dla nich.
To nie koń dla uczących się jeździć tylko dla tych
bardziej zaawansowanych. Po za tym Arkadia już potem
sił nawet nie miała, a ten dalej sadzał ludzi na nią.
Nie mogłam już na to patrzeć, jeszcze sam na nią wsiadł.
Poszłam Sułtana pomóc zaprowadzić dla Kuby, bo
przecież siwy sie zrobił tek wkurzający i nieznośny, że
jeszcze trochę i go uduszę. Później Arkadię schłodziłam,
napiła się, panierkę nabrała i poszła się paść. Sprzęt
ogarnięty, potem ze 20 minut jak nie więcej leżeliśmy
koło naszego domku w cieniu, gadaliśmy a potem do
domu razem. Dom, kąpiel, obiad, CSI: Las Vegas.
Później byłam chwilę z psem, jak wróciłam wzięłam te
moje krzyżówki, słuchawki na uszy, dobra muzyka i
rozwiązywanie. Zasnęło mi się na chwilę potem.
To teraz Hawaii 5.0, nie wiem czy ja idę z psem czy mama,
to się jeszcze ogarnie. W ogóle nic mi się nie chce ostatnio.
Najchętniej rzuciłabym wszystko w pizdu i to dosłownie.
A to co się dzieje w Juventusie.. póki co jakiś armagedon,
ale liczę ma to, że się w końcu ogarną.. oby.
Idę oglądać, bang!