Cóż za dzień. Coś porobiłam ale nie czuję weny. A jutro mam iść do przystojnego M. iść tekst zaliczać. Mrr... wypadałoby go przeczytać. Do tego zjadłam pizze, i czuję jakieś dziwne poczucie winy. No nic. Ułoży się trochę w brzuchu to robię Skalpela;D Jakoś tak mam na niego ochotę. Spodobał mi się, znam go. Na nowości przyjdzie czas.:) Wczoraj w ramach oblania sukcesu, że pokonałam lenistwo i poszłam na ostatnie zajęcia, przez co nie muszę nic odrabiać... a do tego wygłosiłam żałosny wywód o mojej pracy licencjackiej, na którą nic nie zrobiłam jeszcze... no poszłam do Rossmana na zakupy;D Maseczki, lakier czarny i pilnik. Przedmioty najpotrzebniejsze. Do tego dorwałam peeling jakiś. Próba w piątek. Dusza i ciało rozwija się! :) Niemniej chce czegoś więcej. Kobiety nie zadowolisz. :D Ale spoko. Już ja wymyślę jakieś nowości dla siebie. W ogóle wpadłam na fajną metodę. Znaczy na pomysł wpadłam:D Pod wpływem happyholic i jej wpisów (szczególnie dawnych) oraz innych narzędzi z zakresu rozwoju osobistego, natchnęło mnie na wyzwania. I tak np. robię sobie "tydzień z ...". W zeszłym tygodniu był tydzień z uśmiechem, dobrym nastrojem. Teraz jest tydzień oczyszczania. Zajęłam się ciałem, pokojem, psychiką;D Znajomościami! Jak? Ano jeśli chodzi o krzywdzące znajomości, włączam dystans i daje się radę:D Ciało - wczoraj maseczki, dziś jakaś depilacja... paznokcie. Takie bajery. Pokój - wiadomo! Psychika - nie myśleć za dużo i cieszyć się tym, co teraz i tu. Nawet tak szarym dniem i zimnem:D A jak u Was?