poznając siebie, docieram innych.
jestem niesamowitą egoistką, zawsze tworze wszystko dązacym do obranych przeze mnie celow.
gorzej kiedy mi cos nie wspolpracuje z resztą, wtedy ujawnia się mój wewnętrzny choleryk.
ten najbliżej mojego umysłu, który zazwyczaj mną kieruje.
i to ja zazwyczaj krzywdze.
moja zadzierająca do góry nos dusza, nie pozwala mi nikogokolwiek przepraszac.
nawet jezeli czuje ze powinnam to zrobić. jesli cos zamące.
poczucia winy nie pozbywam się wspolczuciem czy litoscią.
spijam je powoli z dna filiżanki i rozgryzam na drobniejsze,
niczym fusy tej sypanej. i choć aromat jeszcze unosi się w powietrzu...
juz nie zagasisz panicznej chęci zapicia uczuć kawą.
mam dużo zdolności, ale jeśli ona zamyka umysł przede mną,
być może to strach ją paraliżuje, ale pobudza. a nie kocha na tyle żeby być.
niektórzy z nich to wyczuwają, bo nie przed wszystkimi potrafie to zakamuflować spojrzeniem.
sama też nie zawsze kontroluje te poczynania, i nie zawsze zamierzam robić to co robie.
choć myśle nieustannie.
nie musisz mnie lubić, nie musisz nawet udawać.
"that BITCH ain't a part of me..."
czasami wydaje mi się,
że potrafiłabym zabijać.
lubie zmyślać.
ctrl+A
i jak zwykle tę pozytywną energię
płynącą prosto ode mnie,
potrafię zepsuć jednym negatywnym zakończeniem.
trzymajcie się ciepło siebie!