Witajcie w Kraju Umarłych! 

A właściwie już jego końcówka...   Jednak na szczęście w miarę owocny. W piątek porządnie odreagowałem - tak jak chciałem. Po 2 tygodniach byłem w Undergroundzie, gdzie troszkę wypiłem, ale nie byłem pijany, jak to mi się zwykle zdarzało, wychodząc stamtąd.

Do tej pory ledwo znałem Paula Gilberta, ale dzięki małej zachęcie ze strony "Candle-a", zainteresowałem się twórczością tego artysty i od razu zdecydowałem, że 25. listopada jadę do Warszawy na koncert w klubie Progresja. Ciekaw jestem, kto jeszcze z nami pojedzie.  Ktoś chętny?

http://www.lastfm.pl/event/1702557+Paul+Gilbert+at+Progresja+on+25+November+2010

Czeka mnie muzyczna uczta!

Kocham RUSH, ale chyba również zainteresuję się solowymi wirtuozami gitary elektrycznej, np. w.w. Paul Gilbert, Andy Timmons, Joe Satriani, Steve Vai, John Petrucci, Jimmi Page, Eric Clapton, Jimmi Hendrix i inni.

Na zdjęciu jestem rozbawiony tekstem z dzisiejszego Teleexpressu - znak drogowy w lesie:

"Do ośrodka wypoczynkowego:

- 200m pieszo

- 100m biegiem"

Rozwaliło mnie to podobnie, jak pytanie we wczorajszym skeczu w "Stand Up - Zabij mnie śmiechem": "-Dlaczego nogi śmierdzą? - Bo z dupy wychodzą.", i to o prezerwatywie w kształcie Św. Mikołaja: "Hoł, hoł, hoł! Mogę wejść przez komin, baby?"

Jesień zaczęła się zbyt surowo... Może się nieco załagodzi, tak jak dzisiaj - była piękna pogoda. Dwa lata temu była najpiękniejsza jesień w moim życiu.  Nic już nie wróci, ani nie będzie takie samo. Ja też się zmieniam.

Od jutra do pracy na jedyne 8, a nie jak do tej pory 10 czy 12 godzin. Ciekaw jestem tylko, jaka będzie wypłata. Pierwsza była ok., udało sie sporo załatwić i jeszcze sporo zostało. Oby do następnej.

Idę przygotować sobie coś pysznego do jedzenia i picia. Potem książka, jedzenie do pracy i spać.