Piczuu słodziak :3.
I nasz nieszczęsny prawy zad :p.
"Wstawałem rano o 4:30 rano, jechałem autobusem, przesiadałem się na pętli w tramwaj. Około 6:00 dojeżdżałem na wyścigi, tam zaczynałem od czyszczenia koni. Jeśli miałem więcej czasu to i ze 20 czyściłem. Potem jeździłem tyle czasu, ile mi zostawało. Przecież wtedy chodziłem do szkoły. Zwykle pierwszy dzwonek miałem o 9:00. Kiedy lekcje miałem później to udawało mi się pojeździć około 7 koni. Po szkole do bursy. W międzyczasie uczyłem się. Byłem ambitny. I byłem najlepszy w klasie."
- czyli jak się chce się to się da się! ;)
Hmmm jeszcze do mnie nie dociera, że się zgodzili :D.
Jutro rano na fizykę, potem do domu i zaczynamy ostro z biolą, nie ma opierdalania.