Z rana do galopady, przymierzyłam bryczesy, popatrzyłam na mazidła. Ubolewam nad moimi (nie)możliwościami finansowymi :P. A brycze muszę jeszcze przemyśleć. Kurdeeeee chcę to siodłoooooo, prooooszęęęę.
Potem na manhattan do rossmana, choćbyśmy nie wiadomo jak sie staraly, i tak narobimy sobie siary, prawda? "Gdzie są szampony?!" xd.
Potem stajnia. Paulina lonżowała Amberę, jutro możesz miec ciekawie z tymi skokami xdd. Nie chce mi się pisać.
Kolejny zarąbisty dzień . Od razu chce się żyć.
Jutro zamierzałam wyprać Tochensowi ogon, ale... Nie wiem, jak ja tam wytrzymam -.-.
A, no i Monika pogada z kierownikiem .