Jakieś tam znad morza.
Wow, od 5 dni nie było notki.
W szkole może być, jest nawet śmiesznie. Na matmie już głupawka totalna, nie ma to jak 'kapatulta' z markerów xd. Na sztuce latały po całej klasie, wszystko było w żarówiaste kropki, włącznie z twarzą Zuźki. Babka od wosu jak zwykle wymiata ;d.
Na jeździe Reda, dużo gorsza niż w niedzielę. W pysku straszna. Zaczynam tracić nadzieję, że kiedyś uda mi się normalnie przejechać na niej drągi w galopie.
Jeśli jeszcze bardziej się cofnę, to wyląduję na lonży chyba -.-.
Po jeździe godzinę siedziałyśmy z Pauliną w siodlarni xd. Wróciłam o 21 do domu, mam szlaban, oczywiście -.-. Ciekawa jestem, co będę jutro w domu robić?
Strasznie mnie to wszystko wkurza, wszystko jest niesprawiedliwe, głupie, bez sensu i do dupy. I tym jakże elokwentnym zdaniem kończymy dzień, dobranoc.