Dzisiaj jazda bardzo mi się podobała! :D Miałam Tośkę, robiłysmy dużo wolt, galop prawie na samych woltach, i przejścia też ćwiczyłyśmy. Galop w prawo był super, Tosia ustawiona do środka . Nic nie kombinowała, chociaż miała taką "zaciętą" minę i uciekła mi z boksu
.
Zamiast czwartku u pani Ani zapiszę się na środę do pani Olgi, mam nadzieję że mama się zgodzi .
Dziewczyny, 26 i bodajrze 27 w Końskim Gaju są warsztaty JNBT z Andrzejem Makacewiczem, nakurwiamy?? :3
W szkole myslałam, że ocipieję, mieliśmy dwa polskie, bo chemiczki nie było. Rzygam już tym polskim, mam go serdecznie dość!!
Kurde, zasiedziałam się na tej stajni, a tu się trzeba uczyć :/.
Jeżeli ktoś ma ochotę, tu jest moje wypracowanie. Może poprawicie ewentualne błędy i w ogl oceniajcie ;). Nie skupiajcie się na nieścisłościach, treść jest zupełnie zmyślona, warsztaty JNBT tak nie wyglądają xd. Tematem miało być wydarzenie, które mnie odmieniło. Enjoy :D.
Nigdy nie zapomnę dnia 12 listopada 2011r. Wtedy po raz pierwszy miałam okazję uczestniczyć w warsztatach Jeździectwo Naturalne Bez Tajemnic, prowadzonych przez Andrzeja Makacewicza, nazywanego także polskim Monty Robertsem.
Czekałyśmy niecierpliwie cały tydzień, ciężko było skupić się nam na lekcjach. Kiedy w końcu przyszła upragniona sobota wstałyśmy wcześnie rano, wsiadłyśmy na rower i pojechałyśmy w stronę małej miejscowości Tanowo, niedaleko Szczecina. Był to pierwszy raz, kiedy mogłyśmy oglądać na żywo zaklinacza koni w akcji, byłyśmy bardzo podekscytowane. Do niewielkiej stadniny w Tanowie zjechało się wielu miłośników jeździectwa. Niektórzy przyjechali tam ze swoimi końmi, aby czynnie uczestniczyć w kursie; inni, tak jak my, przybyli jako widzowie. Nie brakowało również wrogich sceptyków, którzy udali się tam tylko po to, aby złośliwie komentować tzw. Naturalne metody pracy z koniem, które uznawali za oszustwo i stratę czasu.
Około godziny 11 pan Makacewicz wprowadził drobnego gniadosza nieokreślonej rasy do roundpenu, otoczonego ze wszystkich stron widownią. Podziękował wszystkim za przybycie, po czym bez zbędnych ceregieli zaczął opowiadać historię konia, z którym będzie pracował. Gniadosz miał na imię Hejnał, miał około 5 lat. Był bardzo płochliwy, na widok siodła i ogłowia uciekał jak najdalej. Miał ciężką przeszłość, poprzedni właściciel nie szczędził mu bata i ostróg, prawie całą swoje źrebięctwo spędził uwiązany w ciasnym i ciemnym boksie. Nic dziwnego, że wszystkiego się boi i nie ufa człowiekowi pomyślałam.
Pan Makacewicz zaczął od techniki join-up. Dokładnie tłumaczył zebranym każdy swój ruch i każdą reakcję zwierzęcia. Później zrobił mu masaż, który sprawiał koniowi przyjemność, a ponadto sprawiał, iż koń zaakceptował dotyk wszędzie tam, gdzie jeszcze pół godziny temu nigdy nawet nie pozwoliłby zbliżyć ręki. Hejnał stal spokojnie, zrelaksowany, zadowolony z poświęcanej mu uwagi. Następnie prowadzący odpowiadał na niekończące się pytania publiczności. Byłam jak zaczarowana. Nie wierzyłam własnym oczom!
Po sesji nastąpiła krótka przerwa na posiłek, a po południu pan Makacewicz przeprowadził jeszcze zajęcia z teorii i jeszcze przez 2 godziny pracował z końmi w roundpenie. Na koniec dnia mężczyzna rozdawał autografy, ponownie odpowiadał na pytania i wszyscy zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie. Warsztaty trwały jeszcze przez następny dzień.
Jeżdżę już od ok. 5 lat czytałam wiele książek, godzinami wpatrywałam się w ekran komputera analizując wideo ukazujące wielkich zaklinaczy koni, takich jak Monty Roberts, jego uczennicę Andreę Kutsch, czy Pata Parellego, ale zobaczenie na żywo takiej pracy z koniem było przeżyciem, którego na pewno nigdy nie zapomnę. Pan Makacewicz wiele mnie nauczył i jestem mu bardzo wdzięczna za czas poświęcony wszystkim koniarzom, którzy przybyli podziwiać jego pracę. Byłam niezwykle zafascynowana tymi pokazami, i cieszyłam się, że mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu i nauczyłam się tylu rzeczy. Był to jeden z najlepszych dni mojego życia.
>>cleverbot.com<<