Złapałeś i pokochałeś miłość moją do Ciebie w momencie, gdy ulatywała ze mnie jej ostatnia cząstka.
Urzekł mnie twój śmiech, którego wszędzie było pełno.
Byłeś jedyną osobą, która rok temu ze mną naprawdę szczerze porozmawiała. Nie zapomnę tego, pojawiłeś się w odpowiednim miejscu, w idealnym czasie. Tak bardzo się cieszę... Zawsze przy mnie byłeś, gdy tego potrzebowałam, czekałeś w gotowości (no... może po małym spóźnieniu się za każdym razem jakieś 20 minut). O 5 rano, chyba nawet trochę wcześniej spotykaliśmy się w wąwozie, żeby wspólnie oglądać wschód słońca na ławce z kanapkami (które sam zrobiłeś) i piciem. Dzięki Tobie już nie przeraża mnie perspektywa oglądania filmów o wyścigach, samochodach itp., już nawet podoba mi się takie spędzanie czasu. :P Pamiętam jak bardzo denerwowałam się przed każdym spotkaniem z Tobą, miałam poukładane dialogi w głowie jakby zabrakło tematów (a Ty się jąkałeś i powtarzałeś w rozmowie ze mną) haha, starałam się wyglądać jak najpiękniej dla Ciebie. Już tak nie mam. Niestety. Haha teraz musisz na mnie patrzeć czasem bez makijażu. :) Najgorsze jest to, że z każdym kolejnym dniem odkąd jesteśmy razem, tęsknię za Tobą coraz bardziej. Tęsknię niewyobrażalnie, chociaż widzieliśmy się jakieś 2 godziny temu i zobaczymy się pewnie w środę. Skarbie tak bardzo Cię kocham :*
Dziękuję Ci za wszystko. W zamian masz moją nieskończoną miłość :)
Miiiiichaś <3 :)