Kraków, 19.03.2010
Na wstępie mojego krótkiego listu pragnę Cię serdecznie pozdrowić, drogi Czytelniku. Nie odzywałam się długo, bo jakoś się nie skladało, a i w życiu trochę mi brakuje czasu, żeby go dzielić z photoblogiem, o blogu już nie mówiąc. Niebawem kończy nam się marzec, a ja blogowo tkwię jeszcze trochę w styczniu. Z resztą nie o tym chcesz słuchać.
Rok 2009 - ten wyjątkowy - trwał właściwie tylko siedem miesięcy i skończył się kilkanaście dni po Nowym Roku. Pousuwałam się z sieci, w wielu e-miejscach się pojawiłam i tak minęło pół roku, w którym na wyrywki znałam regulamin pakietów darmowych rozmów w MixPlusie i bajery w konnekcie. Cytując Aselniczkę, cudowną blogerkę, którą poznałam dzięki Człekowi, życie mi się zmieniło przez gg.
Dzisiaj gadu mogłabym sobie po prostu odinstalować, bo jest mi właściwie totalnie zbędne. Dziś już nie jestem nawet koleżanką i zajęłam to chwalebne miejsce na podium "X" (wymowa angielska).
Dzisiaj mam dwa konta na Facebooku, dwa laptopy i dwa mieszkania. Wstaję rano, kiedy muszę, a kiedy nie - śpię do oporu. Wychodzę na spacer z Akirą i jednoczę się z nią podczas trudnych dla nas obu, kobiecych dni. Jem jabłka, bo jestem na diecie przedweselnej, maluję coraz częściej oczy i robię zakupy w obłędnej Almie. Piorę jednocześnie konfekcję damską i męską, i zwracam uwagę na to, żeby w niczym, co kupuję i gotuję nie było fasoli i kukurydzy, oraz nie podaję do posiłków ziemniaków, których ja nie jadam, a innym nie smakują. Słucham jakiej muzyki chcę, mogę mieć włączone dźwięki z windowsa i mam się z kim tą muzyką dzielić. Chodzę na koncerty i wkraczam w, uwaga, metal. Poznaję ludzi z krwi i kości i nie spędzam sześciu dni w tygodniu na kłótniach i stresie. I całkowicie przestałam wierzyć w brednie pod tytułem z@[email protected]
Jednym słowem, bawię się świetnie i przemiło spędzam czas, realizując się, poszerzając horyzonty, spacerując, całując się i przytulając, licząc pieniądze, których zawsze brakuje, planując jak je zdobyć, układając realizowane biznesplany, łażąc po błocie i gubiąc w nim zassane buty, pijąc miodowego Ciechana, paląc od czasu do czasu papierosy, jedząc te cholernie dobre jabłka, pijąc południową kawę z przyjaciółką, gotując dla dwojga, sypiąc karmę do miski i uzupełniając w innej wodę, łażąc po sklepach, oglądając "Breaking Bad", "Family Guy'a" i "Simpsonów", pijąc sok z kiszonej kapusty, robiąc super wypasione kanapki na śniadanie, pijąc yerbę, zarywając noce, robiąc zdjęcia, stojąc w kolejce na poczcie, wybierając baterie, ogladając lateksowe cuda i polerując mikrofibrą to i owo.
Tak więc właściwie jedyne co chciałam Ci, Drogi Czytelniku, przekazać, to to, że jestem wielką szczęściarą i że obecnie kocham swoje życie tak bardzo, jak zawsze chciałam je kochać.
Z pozdrowieniami,
Nudelkula.