zbiorowa lobotomia? 

 Całkowicie wakacyjnie obijam się i nudze, marnuję cenny, a jakże, czas.
W przerwach między tymże, uczę się, choć to moze za duze słowo, francuskiego. Tak, matura goni, nie ma co tego bagatelizować, choc wszyscy tego byśmy chcieli. Bardzo. Za matematykę jeszcze się nie wzięłam, brak mi odwagi, by stanąć z nią oko w oko.
Wreszcie mam czas, by pobawić się aparatem. Odkrywam w nim całkiem przydatne funkcje, o których już gdzieś dawno czytałam, ale któz by miał czas bawić się z tym kilogramowym uroczym drobiażdżkiem. Teraz mam sporo wolnych chwil, więc juz wiem na czym polega optymalizacja D-Range i co z tym cholernym bracketingiem można, a czego nie.

Jedna rzecz spędza mi sen z powiek. Gdzie, do cholery cholernej można kupić filtr 55mm c-polar firmy hoya? Jeśli ktoś z was całkiem lub nie całkiem przypadkowo wie, błagam, dajcie jakieś znaki dymne. Szukam od dobrego miesiąca i nic. Jestem na tyle mało nowoczesna, ze mam jeszcze jakieś skrupuły co do kupna przez internet. Chyba się ich pozbędę.

 No i oczywiście ciężko pracuję w avon corporation, co może i powodem do wielkiej dumy nie jest, ale pozwala na niewielkie wydatki przedwyjazdowe.

 Wyjazd, no tak. Wyszło dziwacznie, na 10 dni przed bilety na pociąg są niemalże całkowicie wyprzedane. Więc podzielimy się w stosunku 2:2:1. Lepsze to, niż gdybyśmy musieli jechac całkowicie innymi pociagami, jedni przez Łódź, inni przez Warszawę a inni jeszcze stanęliby w szczerym polu z samobójcą roztrzaskanym na całej długosci pociagu. Wszakze i to sie zadarzało.
Jestem dobrej myśli, jak lekarz, który przyszywał głowę denata do lewej stopy konduktora. Czy jakos tak, mnijsza o to.

Wiem, że zdjęcie jest ciemne. Ale rzecz, której naprawdę nie znosze, zaraz po pierogach i staniu na głowie, to obróbka zdjęć. Cóż począć. Fotografa ze mnie nie będzie.

 Pozdrawiam Was, tak sobie, nie najserdeczniej.