Kiedy oddycham, do płuc wkrada mi się szczęście dnia codziennego.Powoli przyzwyczajam się .
Dusza i ciało wciąż chce wiecej i wiecej..Przestała wystarczać zwykła radość małych rzeczy,teraz szczęście musi być wszędzie.
Łapczywie upajam się zapachem słodkim i kuszącym, manipulującym odczuwanie każdej chwili.
Nie pozwala mi on przestać.
Co będzie jeśli kiedyś wyczerpie swoja dawkę ?
Jeśli okaze się że nic ani nikt nie są wstanie mi dac więcej ?
Udam się na detoks i pomyśle co dalej.
;)