Trochę mnie tu nie było... a mnóstwo się działo... Wiele złego niestety, ale i pare dobrych rzeczy.
Miesiąc temu, a dokładnie 4 października odeszła moja najwierniesza towarzyszka życia :( Moja Sonia... Spędziłyśmy razem pół mego życia, czyli 11 pięknych wspólnych lat... Jedna z najcięższych strat dla mnie to tej pory, i nawet jak teraz o tym piszę, czuję narastającą wielką kluchę w gardle i powstrzymuję się tylko żeby nie ryknąć płaczem.
To wszystko stało się tak szybko, w piątek wieczór (03.10.) poczuła sie gorzej, słabiej... nie miała na nic siły, by w sobotę (04.10) odejść do psiego nieba... 24 h ? Zbyt szybko, zbyt krótko by się pożegnać, ostatnie wspomnienie jak siedziałam z nią cały wieczór przy jej smutnym słabiutkim pyszczku...
Co odebrało nam ją tak szybko ? RAK!... W dzień jej śmierci dowiedziliśmy się, że miała trzy kuzy na śledzionie (co było dla nas szokiem!)... Jeden musiał pęknąć bo moja malutka wykrwawiała się od środka :(
A jeszcze tyle mogła przeżyć, tyle doznać...
Świeć Panie nad jej duszą... :( [*]
Moja maleńka siostra... Sonia :* :(
14.02.2003-04.10.2014