Otworzyłem oczy, oczywiście musiałem przestawić budzik na później.
Wstałem 30min po tym jak planowałem...
Jednak znów towarzyszyły mi te same pieprzone uczucia.
Dzisiaj miałem poranek jak marzenie. Dianka wstała, zrobiła kawkę i zadzwoniła. Kocham jak to robi. Najbardziej uwielbiam jak dzwoni od razu po przebudzeniu się. Jej delikatnie ochrypły, zaspany głos...Jejku, poezja dla moich uszu. Kocham to.
Wczoraj wieczorem, podczas krótkiej rozmowy z Nią na skype, wyznałem, że odzyskałem do Niej zaufanie. Bo odzyskałem.
Jaki to sens ciągnąć związek bez zaufania do osoby, która wciąż jest tą najważniejszą i jedyną, najbliższą sercu.
Przecież bez zaufania to jakaś męczarnia, bez sensu, kompletnie.
Dałem drugą szansę, więc i powinienem ponownie zaufać. Zaufałem. A przecież chcemy wszystko odbudować.
Przecież z Dianką planuje przyszłość, wszelkie marzenia i plany są z Nią związane.
Kocham Ją, po prostu. Na to nie ma wyjaśnienia, tłumaczenia. Kocham całym sercem, całym sobą. Na zawsze.
Kocham nad życie. Ona sama nauczyła mnie wiele. Zasługuje na wszystko co najlepsze. I ja Jej to dam. Obiecuję.
Niedługo trzeba zjeść jakiś ciepły posiłem i zbieranie się do pracy...
Polubiłem zmiany 15-20. Zawsze jest fajnie, można porozmawiać z ludźmi, pograć. Jest luźniej.
Druga szansa. Zaufałem drugi raz. Następny raz wiem, że nie dam rady.
Serce raz złamane już nigdy nie będzie tym samym sercem.