Takie sobie śmiszne zdjęcie.
Rysia mi nie dostarczyła tych z naszego wczorajszego wypadu Flerynka - Mc Donald's - herbaciarnia (i chyba sobie na nie jeszcze poczekam...;d).
"Greenpeace, ratujcie mnie" - ja byłam wielorybem.
Ostatnio tak mnie życie ściska za serduszko. W pewnym sensie dawno nie było już tak dobrze. Uśmiech mnie nie opuszcza, mam mnóstwo planów wyjazdowych, filmowych, spotkaniowych^^. Moja nowa klasa będzie czadowa (ja to czuję xp), a stare śmieci mnie wcale nie przerażają. Zostali przy mnie sami wspaniali ludzie, który wspierają mnie jak mogą w życiu codziennym. Zachłannie pochłaniam filmy z Deppem (Beksa! <3). No i prowadzę urocze rozmowy na gadu (pozdro xd :*). Zachłystuję się uczuciem niczym nie zmąconej radości i wolności ducha.
Jednak zawsze jest "ale". Jedna sprawa nie daje cieszyć się tym wszystkim i raz na jakiś czas przewraca mi flaczki w żołądku ^^. Złość, smutek, irytacja? Nie wiem. Ale skoro coś tam przewraca, to znaczy, że chyba ważne... Jeszcze.
A więc.
4-6 sierpnia przyjeżdża mój najlepszy wujek :D.
6-9 sierpnia z Pawiem na wsi :D (ślub mnie ominie, ale trudno się mówi;p).
10-15 sierpnia z Majką w Brennej (powtórka z rozrywki...;d).
pod koniec sierpnia wyjazd do Chorwacji albo Francji z niezastąpioną ciocią.
Kocham,
Kocham,
Kocham,
Kocham,
Kocham,
Kocham,
Kocham,
Kocham,
Kocham,
Kocham,
Kocham,
Kocham razy miliard.
Wiesz?
Dobra, wiesz.