jedziemy na grzechów odpust, gra orkiestra dęta, kupujemy kolorowe rajstopy i krzesła wiklinowe.
słońce wrześniowe, szosa polska, poniekąd kręta, poniekąd wyremontowana.
kierowca niemodny, pasażerowie nieaktualni.
potem dziwne lwie miasto w państwie ościennym, za taksówkę ktoś zapłaci, pan taksówkarz twoje usta podziwia, ach te gorące dziewczyny z polski, spotykasz brata tego, kim pomiotłaś dla największego swojego zadziwienia,
udajesz, że nie widzisz
mętne to lwa miasto, w dzień niepodległości, przed tobą maszeruje twoje zadziwienie, po lewej widzisz sakramentalnego towarzysza życia minionego uwielbienia twojego zadziwienia, ciekawe, czy Zadziwienie wie o tym
może wie, ale nie wie, że w_
cholera.
postradali zmysły ci panowie-generałowie-wszystkiego-tego-wodzowie.
w bierki zagrają
na twojej trumnie.