Nie chce mi się nic. Dziś do kina...
Piątek był zajebisty, do bierzmoania to sobie za rok pójdziemy =]
no i to "bo pociąg na nas skręci"...
I w ogóle. Od jutra się znowu zaczyna. I tak w kółko. Monotonia jak nigdy wcześniej. Po prostu od pewnego czasu nic szczególnego, codzienność...
Pff kiedyś było inaczej, rutyna nie dopadała w ogóle, i to życie z dnia na dzień...
Zdjęcie z soboty z przed tygodnia, zakłócali nam spokój.
"A skronie pulsowały gęściej
gdy dłonie masowały lędźwia
no a na górze szalała burza
i wiatr z miejsca na miejsce przeganiał piach,
kałuże wypiły podwórze do cna, a buda ganiała psa...
No gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam...
A na wiosnę i letnie dni radosne, pędziliśmy co świt na sad
i zwykle chichraliśmy się w głos
kiedy rosa łaskotała nas po stopach
podsadzałem Cię wtedy na wiśnie i stamtąd strzelaliśmy do wron
tak, pestki to była nasza broń !"
A teraz, teraz to jest wojna !
I dzień za dniem coraz bardziej kończy się świat !
kolejna armia bogobojna nie wiedzieć czemu upatrzyła sobie nas
strzelają do nas jak do wron,
tyle że z ostrej broni ze wszystkich stron
kwiaty we włosach potargał wiatr...
A my, a my to się nie znamy już prawie . . .