Szpak usiadł na brzegu jabłoni
Czarne swe skrzydło przytknął do skroni
I rzekł:
Ja wam, nie chwaląc się powiem
Wśród ptaków najlepszym cieszę się zdrowiem
Wróbel skromny głową pokręcił
Więc wnet Szpaka skrzydłem trącił
I zapytał:
Czemuż to panie Szpaku
Mówisz, żeś najzrowszym z ptaków?
Bo chorować nie musiałem
Przecież tyle zim przetrwałem
A i Kruk mi piór zazdrości
Czerń ta krucza - to szarości
Moje piórka! Noc prawdziwa
Ciemniej tylko w piekle bywa
Nie wiedział ten nasz Szpakczek
Że Kruk słyszał wszystko nieboraczek
Wnet więc sfrunął obok Szpaka
Przekomarzać się zaczęli
Każdy z nich ozorem mieli
Niemal by się więc pobili
Lecz Wróbel w ostatniej chwili
Opanował krewkie ptaki
Zanim doszłoby do draki
Wtem, rzecz to wcale dziwna
Szpaczek spadł i zesztywniał
Pewny siebie, śmiał się z losu
I nie widział jego ciosów
Nigdy nie był u doktory
Więc nie wiedział, że był chory
A nasz Kruk czarniawy
Jakby dla zabawy
Biały stał się calusieńki