Oglądnęłam smutny film, żeby nie przygnębiać się dwa razy.
Mam marzenia, na których coraz słabiej mi zależy.
Na wszystko patrzę z perspektywy łóżka bo na podłodze chaos..
chaos wszędzie. znów wrócił ból brzucha, zagubienie, niechęć.
Niechęć do jutra, do widoku, do czasu do snów.
W snach wszystko wraca, za dużo myśli ubranych w piżamy.
W piżamy z gęstej mgły, która chce skutecznie maskować.
Nie wiem czego chcę. Chyba nigdy nie wiedziałam.
Tylko tak mi się zdawało, że przez moment iskierka błysnęła.
I nie! nie szukam pocieszenia bo do smutku mi daleko.
To zdecydowanie głębsze i nie do porównania.
Na pytanie : co jest? odpowiem, że już niczego nie ma.
Było nie jednak nie. Odwołuję bo nie warto wracać.
Trochę siły, której mi brakuje i chwycę wiatr w żagle.
Wbiegłabym w fale, jak kiedyś. Kiedyś umarło.
Chyba ja też powinnam.