Dzisiaj mój organizm domagał się bardzo głośno czekolady, papierosów, kawy, ciastek imbirowych, lodów, kwaśnych żelek, batoników z toffi, pączków oponek, coli, chipsów, oranżady, pizzy, zupek z torebki, kiślu malinowego...krzyczał więc dałam. I wpakowałam w siebie te wszystkie sztuczne barwniki, tlenki, dwutlenki, kwasy, i te tajemnicze E z numerkami. I trochę zastanawia mnie to, że mój organizm nie lubi takich rzeczy i czy nie było to podświadome napychanie smutku. Bo ten teraz chrapie sobie słodko, najedzony gdzieś w moim podbrzuszu. I chyba chciałam, żeby się najadł i pękł...ale nie, skubany śpi w najlepsze.
Czuje się trochę tak jakbym zdradziła. Że ze mnie to jednak nie jest dobra przyjaciółka, że za dużo gadam, mało daje, nie mówię przepraszam i dziękuje wtedy kiedy powinnam. I ta wczorajsza rozmowa w kawiarni. Dzieliłam się moimi przemyśleniami z kimś obcym i zastanawiałam się czy ten młody człowiek nie bierze pod uwagę tego, że ja tak naprawdę mogę mieć go w dupie, że marnuje swój czas, że gówno mnie obchodzi co on mówi, i od kiedy to w taki sposób porywa się nieznane dziewczyny na kawę....ale tak nie było. Słuchałam go z wielkim zainteresowaniem i uwagą i cieszyłam się, że nie jestem sama w swoich przemyśleniach. On mówił, że warto, że trzeba próbować, że przed nami rysują się ciekawe perspektywy i trzeba łapać garściami to co dobre i przydatne dla nas. I zdałam sobie sprawę z tego, że za mało rozmawiam z moimi bliskimi, że za mało ich słucham . Ale zaczęłam myśleć. Bo tak naprawdę żyjemy w dobrych i wygodnych czasach, i że problemem młodych ludzi wcale nie jest bark perspektyw tylko bark motywacji. Bo tak naprawdę dużo chcemy, mamy wiele marzeń, ale bardzo ciężko jest nam zrobić ten pierwszy i kolejny krok. Słucham o tym jak moja zakochana przyjaciółka mówi o ślubie, dzieciach, domu wokół którego rosnąć będą żonkile, o psie, pracy. A ja chce robić filmy, zdjęcia, jeździć samochodem, pić dobre wino, czytać książki. Duża różnica, prawda? I czasami jak wracam z wycieczki po różnych photoblogach i spotykam tam szczęśliwie zakochane dziewczyny, które spotkały podobno tego jedynego, i które śmieją się do mnie ze swoich zdjęć, albo takie które twierdzą, że miłość to samo zło, że tylko odważni się zakochują i, że potem to się tylko cierpi i facet i tak i tak cię skrzywdzi i rzuci. Widzę też zranione, porzucone, samotne, głupie, nudne, odważne indiwidua. I stwierdzam, że je wszystkie trzeba szanować. Jeśli marzysz o domu i gromadzie rozwrzeszczanych bachorów, albo o świetlnej karierze zawodowej to ok. Ważne, że chcesz i marzysz, i dążysz do celu. Robisz krok za krokiem. A jak potem okaże się, że to jednak nie jest ta droga to cóż, obierz nową. I to wcale nie jest egoizm. To pozytywne samolubstwo I wiele razy jeszcze pewnie powiem, że pierdole to wszystko i pewnie wiele razy sił mi zabraknie. Ale gadać mogę, tylko żeby jeszcze coś robić, i byle by życie chociaż trochę mi pomogło.
I na koniec jeszcze chce powiedzieć TOBIE przepraszam&.jeśli to czytasz. To i tak za mało...kocham
Użytkownik dobrateresa
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.