Olivka Akahoshi
12.07.2012 [*]
Śliczna ciemnowłosa dziewczynka o śniadej karnacji. 4 letnia Olivka Akahoshi poruszyła nie jedno serce. Olivka była pogodnym, zdrowym dzieckiem. Nic nie wskazywało na to, że szczęście pryśnie jak bańka mydlana. A jednak. Niedługo po jej trzecich urodzinach wszystko się zmieniło. W maju 2011 roku mama dziewczynki zauważyła, że na twarzy Olivki zaczęły pojawiać się dziwne grymasy. Wyglądało to tak, jakby Olivka robiła dziwne miny. Najbardziej widać je było, gdy się uśmiechała. Po kilku dniach mała nie domykała jednego oczka, jej mama zaniepokoiła się i postanowiła iść z nią do lekarza. Po serii podstawowych badań lekarze postawili diagnozę: lewostronny paraliż twarzy. Nikt nie potrafił wytłumaczyć jednak co go spowodowało. Podjęto decyzję, że Olivka musi zostać w szpitalu. Hospitalizacja trwała siedem dni. Przez ten czas podawano jej sterydy, a następnie wypisano do domu i zalecono rehabilitację. Po dwóch tygodniach gdy Olivka z mamą stawiły się na kontrolę do lekarza okazało się, że te zabiegi nie przynoszą żadnych efektów, wręcz przeciwnie, było coraz gorzej. Mama Olivki postanowiła poradzić się innych lekarzy. Udała się z córką do neurologa w Warszawie. Tam stwierdzono, że dziecku trzeba natychmiast wykonać rezonans. Badanie przeprowadzono 17 czerwca. Diagnoza brzmiała jak wyrok, u Olivki wykryto nowotwór. Guz umiejscowił się w tylnej części głowy, dokładnie na móżdżku. Olivka natychmiast została zakwalifikowana do operacji. Lekarze zaplanowali, że przeprowadzą zabieg 24 czerwca. Stan dziewczynki pogorszył się jednak i trzeba było operować trzy dni przed ustalonym terminem. Niestety, usunięcie całego guza nie było możliwe, lekarze wycięli jedynie jego część. Dwa tygodnie po operacji dziewczynka przyjęła pierwszą chemioterapię. Wydawałoby się, że wszystko co złe jest już za nią. Badanie histopatologiczne wykazało, że jest to bardzo rzadko występująca odmiana nowotworu złośliwego MPNST. Rokowania nie były dobre. Po przyjęciu pierwszej chemii ciemne długie włoski Olivki zaczęły obumierać. Całe szczęście organizm Olivii dobrze reagował na chemioterapię. Nie dolegały jej silne bóle, nie wymiotowała, nie skarżyła się i nie narzekała. Była taka mała i taka dzielna. Gdy okazało się że mimo podawanej chemioterapii regresja guza nie nastąpiła, jej mama zaczęła szukać pomocy za granicą. Jedynym ratunkiem dla czteroletniej dziewczynki było leczenie w niemieckiej klinice w Monachium. Leczenie to było jednak bardzo drogie. Miesięczna kuracja kosztowała 300 tys. zł. Olivka zmarła nagle 12 lipca 2012 r.