memłam myśli, sączę je, drapię. ale nie wiem czemu i skąd.
zastanawiam się co by mnie uwolniło.
stwierdziłam, że chyba tylko i wyłącznie jakiś akt przemocy.
ogólnie bagno, które nie wciąga, bo mam je w dupie.
tak oto mija mi niedziela. w pokoju o zapachu lawendy i pomarańczy, gdzie każda drobina powietrza iskrzy.
jutro trudny dzień. choć przypuszczam że przyjemny. ale trudny. i jest we mnie strach. i ekscytacja. jołjołjoł.
dawno tego nie mówiłam. chyba że po %. staram sie też odliczać dni. zostało 8. do 1,5 tyg sielanki. nie będzięmy nadążać z trzeźwieniem. jeździć wszędzie na stopa. udawać turystki/ów. :) leżakować nad jeziorkiem, i mieć wszysko w dupie. takie totalne oderwanie sie od rzeczywistości. jednym słowem "łał".
no i zobacze się w końcu z Tym który nazywa mnie 'dzieckiem szczęscia' ,tak to taka MAŁA ironia losu. ; ) .
który jest 'dobrynanoc'. i na wszystko. z Nim nawet najtańsza czekolada smakuje najlepiej. :)
w ogóle to też zaszalejemy w kuchni. biedna ciocia , bedzie sie z nami miała. kochana ciociu do domu wpadniemy od czasu do czasu. żebyś sie nie martwiła i nie szukała nas jak kiedyś. : )
w podświadomości już czuje ten zapach. taaak. dokładnie ten. : )