Siedzę i myślę.
Trochę mi głupio. Nie mogłem wybrać 35 zdjęć spośród około 10000. I to nie dlatego, że jestem niezdecydowany. Po prostu nie było czego wybrać. Wstyd mi

Siedzę i myślę.
To jednak były zmarnowane kilbajty, megabajty i gigabajty. Tyle focenia i co? I nic. Analog pokazuje tutaj swoją wyższość. Robiąc nim zdjęcia trudniej pozwolić sobie na takie marnotrawstwo.
Na odchodne jednak rozgrzeszę się aby spokojnie móc iść się pouczyć. A czym mam robić? Kompakcikiem cyfrowym, który ma już 8,5tys zdjęć na liczniku, 4,5 roku i jest jedną nogą w grobie? Zenitem, który mimo iż okryty legendą i sentymentem do niczego już się nie nadaje? A może aparatem w komórce?
Siedzę i myślę.
Jakiś czas temu pojawiła się moda w supermarketach na cyfrówki. Ale to jednak nie jest sprzęt godzien uwagi.
Owszem, Nikon teraz podbija rynek najtańszą lustrzanką D40 i z jakimś śmiesznym obiektywem można ją kupić już za 1648,00 zł. Zastanawiam się jednak czemu zyskał przydomek "prawie lustrzanki"...
Siedzę i myślę.
Kto da mi jakieś 7 tys. PLN?
Czemu aż tyle? Bo gdybym dostał około 3,5 to miałbym probem czy kupić lustrzankę czy laptopa. A tak problem z głowy.