... moje ostanie dzieło...
Siedem dni do wylotu. Siedem dni przygotowań, a trzeba jeszcze:
- zakupy zrobić,
- wspierać Męża przed obroną,
- wypić,
- wypić,
- wypić.
I zawsze jest z kim i zawsze jest coś.
Jedno, co mnie zastanawia, to idea "pożegnań", do której niektórzy podchodzą bardzo, ale to bardzo poważnie. Jakoby to już było na zawsze i do siego nigdy. A tak nie można, bo gópiej Pałlince źle i ciężko.
No i gópja Pałlinka ma tyle spraw na głowie, że to beeeeeeee i fuuuuuuuj tak mi życie zatruwać. Ja się po prostu nie zgadzam. Pewnie A. zrozumie że do niej piję, a tak Babo cholerna, sienna... Wszak indeks Ci zostawiam, jeszcze się spotkać musimy. Nieprawdaż?? Poza tym, net będzie... Męża w domu nie będzie,. :p:p:p:p