Podobno kiedy śpisz, otwierasz ludziom oczy.
Nie umyłeś rąk trzeci raz.
I z rzędu któryś też nie oddam się.
Nie byłoby chwil, by stać i obejść naokoło. Jednocześnie.
A my na drzewach, bujamy się w teraźniejszości.
Mętnieje świat - od Twojej brudnej wody.
Dopalając papierosa, z rzędu któryś raz nie pamiętasz.
Bo podobno gdy masz w głowie zamęt, łatwiej wypuścić z objęć troski.
Delikatnie skowycząc, delektuje się każdą chwilą.
Wycisnę słowa jak cytrynę. Rozniosę w pył.
Bo podobno nie doroślejemy, tylko w sercu rośnie ból.
Kolejny raz, w dniu takim jak ten. Nie zapaliłeś mojego oddechu.
Podobno chciałeś, by chwilą pachniał świat, jak mną.
Nie pozwolisz mi. A ja nie oddam Ci siebie.
Każdego dnia w moich snach.
Walczymy między złym i gorszym, bo dobre nie jest nic.
Bo gdy za dużo masz, nie masz nic i więcej chcesz.
Jeden raz więcej, w moich ramionach słodko wtulone.
Wyobrażenia mamią mnie, gdy Ci odmawiam. Podobno, bo nie dociera.
Kiedy chcę, pomieszkiwuje gdzieś.
Wolę jednak wolnym być, niż być z kimś.
________________________________________
Tak wiem, mam brudną marynarkę.
Boję się.
Przekroczyłem abonament na szczęście.
When the whole world falls on my head, you don't know how it is to be like me.
________________________________________
Ty nie mów do mnie w romantycznej walucie.
Ty bardziej praktycznie do mnie mów.