Prawdę mówiąc nie wiem o czym pisać na fotoblogu, założyłem go po to, żeby pomóc komuś..
Nawet nie wiem do czego ten portal służy, nie mogę usunąć konta.
Wczoraj napisałem coś o Sobie, to dzisiaj dokończę, tak jak to zwykłem robić "przewrócić wszystko do góry nogami i ucieć."
W tym wszystkim można dopatrzeć się też dobrej strony, mianowicie tego, że osoby, na których mi zależy i te bliskie mi, są wystarczająco zdystansowane do tego wszystkiego, że nie są świadkami tego jak szybko człowiek może utopić się we własnych marzeniach i uczuciach,
jak to mówiła Babcia "Każdy kiedyś będzie na dnie, nie sztuką jest wypłynąć, lecz sprawić, żeby nikt za Tobą tam nie spadł." Wziąłem sobie chyba zbyt dosłownie do serca. Suma sumarum jestem sobie winien, nie mam żadnych dokumentów, straciłem mój ukochany skórzany portfel z napisem "Bad Motherfucker" ( tak, tak, z Pulp Fiction. )
Wszystko co mówią osoby wokół mnie jest niestety albo stety prawdziwe. Radek i Filip sobie odpuścili, Karol ma to wszystko gdzieś, żartuje sobie z tego wszystkiego, pozostałe osoby nawet nie wiedzą, że mam jakieś problemy. Ku mojemu zaskoczeniu dowiedziałem się, że widać po mnie tylko to, że jestem "wkurzony" a nie widać smutku czy innego badziewa, któym karmie się od 4grudnia. Przez głupią upartość.
Ja nie rzucam słów na wiatr, jak coś obiecuje, to staram się dotrzymywać tego słowa lub obietnicy. Możliwe czasem za dużo obiecuje i potem przez to cierpie, w większości przez dumę.
Teraz może o pierwszej i drugiej osobie, o której wspomniałem wczoraj.
Tak już przechodząc powoli do sedna tego co wyskrobałem z mózgu można śmiało powiedzieć, że jednak jestem "pojebany" ale to nie moja wina, tylko tego co już przeżyłem, śmieszy mnie jak ktoś mówi, że kłótnia z rodzicami jest straszna i ma przez to zniszczone życie. Zawsze ktoś ma gorzej, jedni nie mają wcale rodziców czy w ogóle rodziny, więc nie mam zamiaru rozczulać się nad tym, że moje dzieciństwo ograniczało się do remontowania domu i pracy na samego Siebie. Jedni może zrozumią, że samodzielność nie idzie w parze z samotnością a inni nie. Najwidoczniej myślę zbyt głęboko i ciężko mi było to komuś wytłumaczyć.
Obserwowałem wczoraj pare fotoblogów, i większość z nich służy głównie do wylewania swoich frustracji na świat, także żeby nikt kto to czyta sobie nie pomyślał, że jestem zakompleksiony czy coś. Teraz pytanie czym jest ten tekst ? Ja to tłumaczę tym, że zwyczajnie obraziłem i wyrzuciłem wszystkie osoby, z którymi mógłbym o tym porozmawiać, wszystko dlatego, że nie chcę, żeby ktokolwiek widział mnie jak upadam.
Staram się z całych sił, żeby każdy widział we mnie jakiegoś uśmiechniętego człowieka, któy ma "wyjebane". To może dobrze, możę nie, nie jestem pewny co sam czasami robie, zwyczajnie chciałbym, żeby każdy widział we mnie coś "dobrego" i tak też musi zostać.
Co do zdjęcia, symbolizuje ono azymut, którym chciałbym iść, jednak nie widać końca, droga ciągnie się i ciągnie po drodze napotykając na różne życiowe przeszkodzy, mam nadzieje, że teraz też tak jest i po prostu kiedyś z tej matnii wyjdę, bo na razie nie widać końca.
Trzeba napisać może coś dobrego, żeby nie było, że tylko piszę o smutach i smutny ze mnie człowieczek..
Prawdopodobnie zacznę chodzić na siłownie, zajmę się czymś żeby zarobić i odciążyć matkę.
Nie piłem już alkoholu od sylwestra, od tego całego stresu znowu zacząłem popalać, ale jak tylko powiedziałbym stop, to mógłbym z tym skończyć (kocham swoją wole) Jest tak silna, że czasem sam Siebie zaskakuje. Powoli zaczyna mi brakować "przestrzeni roboczej" w tym wątku, także myślę, że trzeba go będzie jakoś zakończyć. Może Myslovitz ?
Kocham głos Artura a ostatnio szczególnie "Sekrety i Kłamstwa" mimo małego fame'a, utwór na prawdę jeden z lepszych w moich oczach.