photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 LIPCA 2010
Wieczorkiem zadzwoniłam do M, że chce podjechać po rzczy. Okazało się, że jest u Szu, więc wpadłam. Oglądaliśmy film i słuchaliśmy The Dead Weather. Uwielbiam to mieszkanie. Ten chaos, który wbrew pozorom jest dość uporządkowany. Mieliśmy wypić po kieliszku, a potem wszyscy udalibyśmy się w swoją strone. Wystarczył 1 sms od cwanego znajomego, do którego chyba wysłaliśmy jakąs mentalną wiadomość, że jednak nikt z nas tak na prawdę nei chce ani iść spać, ani wracać do domu, że to tylko taka przykrywka, kurtyna, dzieląca naszą 3ke od ukrytego w nas wybuchu energii. Ale materiał okazał się zbyt cieki i jednak dochodziły do nas te krzykliwe promienie niecnych zamiarów. Trochę pokręcone ale takimi już nas Pan Bóg stworzył. Całkiem fajnie. Bardzo nawet. A więc szybka decyzja, Dragon. Najfajniejszy klub w Poznaniu. Chłopaki po małym tuningu wyglądali DOKŁADNIE jak bohaterowie powieść Hunter S. Thompsona. M, któremu coś się stało i postanowił ubrać za dużą limonkową koszulkę z wesołym napisem WilLoW. Urocze... No i Sz, który zaimponował mi swoim strojem (i nie tylko_). Gdybym była facetemz  pewnością poszłabymw jego ślady i też mając wszystkich w dupie pojechałabym na impreze w fioletowym pedalskim szaliczku, trampkach w kratke oraz starej marynarce, pod którą nie umieściałabym żadnej koszulki itp. Nogi mi się ugioęły. Zwłaszcza, że potem ową marynarke zgubił. Bo to była jedna z bardziej hardcorowych imprez na jakiej byłam. Latające kufle, darmowy alkohol, fruwające guziki i pieniężne pociski. Moi drodzy znajomi byli główną atrakcją wieczoru. Dosłownie. Ah i te kochane barmanki. Tylko, że potem alkohol uderzył niektórym do głowy i musiałam interweniować. Wszyscy musieli haha. Stojąc pomiędzy M i równie nabuzowanym ochroniarzem, nie czułąm strachu, nie, byłam tylko trochę wkurwiona, ale jednak podobało mi się. Niektórzy sprawili mi wiele radości i rumieńców swoimi przypływami zazdrości. Cudownie. Mogę rzec, że roznieśliśmy bar, zwłaszcza po tym jak na naszą prośbę puścili płytę The Dead Weather. W jakiś sposób znalazłam się za barem. Nie licząc tego, że ja też jestem torchę neinormalna (może dlatego tak ich lubię) i zostawiłam torebkę bez opieki, z której potem jakiś cwany obserwatr wyjął portfel i mój nowy telefon - było zajekurwabiście. I wcale nie mieliśmy żadnych narkotyków haha tyle energii z nikąd. Kończe bo będę to tak przeżywać przez kolejną godzine, 2, 3, 6 ... I'll go back 2 the devil. The Dead Weather - Treat Me Like Your Motherhttp://www.youtube.com/watch?v=M7QSkI6My1g