Naturalne zło.
Nigdy nie jest dobrze. Czuję Twój obcas na mojej skórze. Wydrążasz w niej solinde złudzenie, które zwane jest raną. Boli, zajebiście boli. Sen zamnięty w małej tabletce nazywany usprawiedliwieniem. Jestem zła, tak bardzo, zwyczajnie, po ludzku, zła. Nie śpię, w mojej krwi przelewa się urodzinowa woń alkoholu. Może to dodaje mi odwagi a na pewno wpływa na ruchy moich palców, które współgrają z wkurwionymi neuronami. Mam dośc, dośc uśmiechania się do tego. Do robienia miny pajaca z wymalowanymi ustami. Jestem zła. Mówiłam ? Czasem dobrze postrzelac do chłopców na ulicy. Gdybym wiedziała, jak bardzo wkopałam się w rolę człowieka, już dawno bym z tego zrezygnowała. Uczucie bólu, lęku, samotności, pośród przyklejanlego szczęścia. Proszę, wbij mi morfinę złudnej chwili. Nienawidzę, gdy się mną bawisz. Idealnie doklejasz mi sznurki do rąk. Jednego dnia mówisz, czuj się jak królowa, drugiego jak nędzna kobieta prosząca o rozgrzeszenie. Nic z tego nie rozumiem. Może to przez kolor włosów. Tak zajebiście, zwyczajnie czuję się do dupy. Nie przypalaj mnie więcej dymem Twych możliwości....
Zwątpienie.
Zajebiście byc tylko wypaloną częscią papierosa w Twojej popielniczce.