Mam dość tych krzywych, fałszywych pysków, które objebują mi dupę za plecami.
Ile jeszcze mam się uśmiechać bez kompletnej szczerości i udawać, że wszystko jest OK i świetnie się bawie?
Jeszcze 3 lata, 3 całe lata i jestem wolny i zaczynam żyć od nowa. Do tego czasu zdążę podbudować siebie i będę psychicznie gotowy na zupełny przełom w moim życiu - zleci jak z bata strzelił. Oszukiwałem się od 15 roku życia, nie wiem po co, jeśli i tak nic nie wyszło tak, jak miało. Nie twierdzę, że jest źle, bo nie jest. Weekendami się wyzwalam, w tygodniu sama monotonia, ale wytrzymam. Będzie lepiej, potrzeba tylko trochę czasu. Związki są chujowe, szczególnie na odległość. Nie ma się co oszukiwać, nigdy nie będę miał tego co bym chciał, muszę się cieszyć tym co mam, niektórzy mają gorzej. Wyjebane mam na krytykę, wyjebane mam na to, co mówią (mimo to wkurwia mnie dwulicowość) - albo poszczególne jednostki mi zazdroszczą, albo chcą się dowartościować (tak, niektórzy z pewnością po spojrzeniu w lustro i zagłębieniu się w swoją psychikę zakrywają twarz rękoma i piją litrami swoje słone łzy - nie dziwie się - nawet im nie współczuję!). Dobra, chyba skończyłem. Dlaczego to tu napisałem? Bo nikt tego nie przeczyta, a kiedyś będę mówił sam do siebie - a nie mówiłem? Oni są nikim.
+ skąd we mnie tyle nienawiści?! polubić to czy nie?
http://www.youtube.com/watch?v=wagn8Wrmzuc
Każdy z nas jest Judaszem w jakimś stopniu.
"Zapomnij o Judaszu, zapomnij o problemach, o zdradach i krzywdach jakie ci wyrządzono. Świętuj swoje życie i ciesz się nim w pełni." e