Uśmiech to zdrowie, serio.
Dzisiaj dzionek udany. Rano poszłam na fotografię, a tu na górze macie tego dowód ;). Byłam fotografowana przez każdego, kto tam był. Ah te paparazzi.. :p. W połowie lekcji, jak zwykle żebrałam o bluzę. Tym razem Trojek był tym kochanym i mi ją dał. Więc woziłam się po szkole w bluzie, która mi sięgała niemalże do kolan. Hm.. spoko. Na koniec Janek stwierdził, że wyglądam jak jakiś żołnierz na wojnie. Zabawne.
Poza tym, zwolnili nas z dwóch ostatnich lekcji. Wszyscy się tak ucieszyli, że nie wiem. Wróciłam do domu, ogarnęłam się i poszłam się spotkać z trójcą przenajświętszą - Trojanem, Jankiem i Oskarem. Booże, z dnia na dzień nie ogarniam ich coraz bardziej. Jak wróciłam do domu, to byłam totalnym przymułem. W ogóle wkurzyłam się troche na Trojana dzisiaj, ale pominę ten temat. Wtedy moim 'statusem' był tekst: "mam was totalnie w d*pie" = nie było najlepiej. Później moja kochana rodzinka mnie pocieszyła i jest git.