och, jak dawno mnie tu nie było. zastanawiającym jest dla mnie, dlaczego. nie cierpię wszkaże na niedobór czasu. nie, nie. pogodziłam się z nim i teraz dość chętnie mi towarzyszy. niezwykle mnie to cieszy, lecz moja natura jeszcze nie zniknęła. nadal odczuwam niesamowitą chęć narzekania. otóż kolejny raz mam wrażenie, że coś tracę. ujmę to inaczej, że nie wykorzystuję tego co mam w pełni. ileż to planów poległo niczym kiwaty na wypalanej łące? zniknęły pozostawiając tylko ślad żyjący w wyselekcjonowanych wspomnieniach. niemalże każde moje postanowienie czeka podobny los. usychają, zamarzają, topią się, giną. część ucieka, biegnie wraz ze mną, rozsypując się we wszechświecie.
moja głowa ostatnio wypełniona jest chaotycznymi myślami. ciekawą rozrywką było obserwowanie Waszej zabawy. tańczyliście, śpiewaliście, biegaliście, korzystaliście ze wszelkich atrakcji wesołego miasteczka. moja głowa to karuzela. ojej, a wata cukrowa posklejała Ci włosy. muszę przyznać, że wyglądałaś wtedy wręcz przeuroczo. postawiłabym Cię na półce i patrzyła na Ciebie każdego dnia. w innym ubraniu, z innego miejsca, z innej perspektywy. nie sposób jest się przywiązać, nieustannie podróżując. fikcyjny byt zamknięty w powłoce utkanej ze snu bezproblemomo w wybranym momencie może rozpaść się na tysiące maleńkich obłoków. każdy widzi co innego. dlaczego jednak wszystkie nigdy nie stworzą całości? coś nimi kieruje, nie są samowolne. może to i dobrze, osobiście nie chciałabym poznać całego świata. sama dla siebie stworzyłam klatkę, z której wyciągnąć można mnie tylko siłą, ewentualnie nieświadomie, przy stanie nagłej ochoty. co jednak mogą dać wycieczki w nieznaną przestrzeń, jeśli wracając rzucam je w niepamięć? a wpomnienia umierają jak kwiaty na wypalanej łące.
ależ nie mogę zaprzeczyć, że jestem szczęśliwa.
jestem, naprawdę jestem. ~
liryczna duszo ukryta pod maską
powiedz mi, dlaczego
nie szukasz poklasku?
z jakiegoż to powodu
jest to przedstawienie?
kostiumem zakrywasz ciała lekkie drżenie,
kradzież czyjejś duszy jest niedopuszczalna,
twoja zaś postawa w pełni absurdalna,
pogódź się już, proszę
z Nią, z Rzeczywistością,
zbyt długo to znoszę,
życie z abstakcyjnością!
przez sekundę widzę uśmiech na twej twarzy,
sugerujesz - wiele jeszcze się wydarzy,
ludzie podnoszą się z krzeseł i klaszczą głośno w dłonie,
to smutne - ileż z nich w twym kłamstwie już tonie.
ilu
z nich
już tonie.