^{Idealna kombinacja kobieta i mężczyzna,
bo dwie połowy razem znaczą idealny stan.}

Odzwyczaiłam sie patrzeć na ludzi.
Czuję się jak jakaś dzicz wypuszczona z bezludnej krainy.

Niby minął tydzień.
Siedem głupich dni, końcówka "ono" i 300 stron Pottera, jedenaście esemesów, tylko dwa wyjścia na świeże powietrze, 4 wywołane zdjęcia (tutaj pozdrowienia dla Mania), mnóstwo godzin bezmyślnie spędzonych przed komputerem i telewizorem, bezsilne próby poszukiwania wesołych piosenek, które miałby poprawić humor.

Patrząc na to z lewego-zachodniego rogu dolnego to mało, ale spoglądając ze strony odwrotnej to aż siedem śniadań, siedem kornettów, około czternastu tysiąców BEZ.

Bez, osobno, gdzieś indziej, tam, a nie tu, za siedmioma góro-rzekami.

Marzę o tym, żeby pójść na reggae i czuć się tak jak w tamtym roku.

TAK, czyli właściwie jak?

Wiem, że było mi dobrze, a nawet nie potrafię powiedzieć dlaczego, dzięki czemu/komu?

Chociaż...nie. Potrafię wymienić jedną osobę, dzięki której było tak jak było, a nie tak jak powinno i to było piękne.

^{Ja chce być tam gdzie Ty,
tam gdzie niebo lekko dotyka wody.
Usunę z pod nóg kłody, pokonam przeszkody,
będziemy tylko ja i Ty.
Pijemy z tego źródła, które nie wyczerpie się.
Będzie dobrze, nigdy nie będzie źle.}

P.S. Bielawa śmeirdzi!

[ I prosim na Józefa nie pisać, że zdjęcie łądne i chociaż raz przeczytać to co napisałam. Dziękuje za uwagę. Rozejść się]