Turcja była, bardzo intensywnie. Za nic nie oddałabym tych 2 tygodni. Tych ludzi, tych miejsc i każdego kawałka powietrza, które wdychałam. Dziękuję Ci Turcjo. Za pokazanie mi nowego świata, nowych możliwości i nowej, a może po prostu naturalnej mnie. Będziesz we mnie żyła, jeszcze długo, długo. Wiem, ze nie przeminiesz bez echa, że dzięki Tobie moje życie będzie zdecydowanie inne. Nie potrafię opisać tego, co teraz we mnie siedzi. Nie umiem znaleźć odpowiednich epitetów, żeby wyrazić moją nową świeżość, nową pewność i nową wiarę. Mimo wszystko, mimo braku logiki i definicji, tak cholernie się tym wszystkim cieszę. Nic nie będzie ani nie jest takie same. Już teraz dostrzegam ile chłonę z życia, z każdego słowa innych ludzi. Jak bardzo ten wyjazd otworzył mi oczy na siebie i świat. Widzę to wszystko co jest przede mną, widzę ile gór mam do przeniesienia, ile mostów do zbudowania. Wyzbyłam się strachu i niepewności. Wyzbyłam się nienawiści i zazdrości. Wyzbyłam się bolącej części mnie. Jestem tu, w tym samym miejscu, w którym 2 tygodnie temu rozmyślałam nad nienawiścią do wszechświata. A dziś ufam mu, z całych moich sił. I choćbym miała się przewrócić, wolę mieć świadomość, że biegłam, próbowałam i decydowałam za siebie. Wszystko jest całością. I ja, składająca się z posiniaczonych nóg, rozdwojonych paznokci i Boba Dylana i cała "reszta", która jest mi tak nieznana i tak nieodgadniona, że nie potrafię ani nie staram się przejść koło niej obojętnie. Czuję, a może i nawet wiem, że wszystko zaczyna się teraz. Całe życie, perspektywy, możliwości, cały świat stoi przede mną otworem. Nie mam zamiaru stać w miejscu. Chce czuć, widzieć i dotykać. Chce szukać, chce się parzyć, chce błądzić. Chce żyć całą sobą.
Woody Allen