Wszystko zaczęło się od słowa i od słowa zginie.
W krainie bursztynowych polan, w cieniu orła skrzydeł.
Jesteśmy synami pogan, choć już znamy Boga imię.
W moich żyłach Odra płynie, z godła jestem Słowianinem.
Nasz orszak idzie, przed nami Święta Góra Ślęża.
A my w kapturach przez las, nie brakuje ducha, męstwa.
Niezmienna jedna skóra, nie jak skóra węża.