Well.... Zacznijmy od rzeczy mniej przyjemnych, zeby najlepsze zostawic na koniec...
Był wczoraj p. Kujawski u mojego mustanga by Mu zbadac noge. Wdało sie zakazenie.... naszczescie spuscił rope, która zalegała w nodze i mam nadzieje, że wszystko potoczy sie w dobrym kierunku... tylko potrzeba troche czasu:(
W ogóle jestem wsciekła... bo moj kon nabił sie na gwozdzia i ja musze za to koszty ponosic... w koncu mam gwarancje, że jak konia stawiam do pensjonatu to bedzie BEZPIECZNY i nie NARAZONY na takie idiotyczne sytuacje... a miałam na Nim juz zaczac trenowac.... najpierw ujezdzenie... potem skoki i jechac w przyszłym sezonie zawody.... w sumie wtedy juz je bede mogła jechac, ale lepiej zaczac trenowac wczesniej niz 2 miesiace później od czasu zaplanowanego i byc lepiej przygotowanym...:/ nastepnym razem (a mam nadzieje, że go nie bedzie...) ubezpiecze sobie konia i bede podpisywac PISEMNE umowy o pensjonat. W kazdym razie jak tylko Blondynowi sie polepszy zabieram go do innej stajni i to jest juz postanowione!
Jutro jade z Dorot do Zabierzowa i mam nadzieje, że jak co to pod koniec miesiaca bede tam mogła konia przywiesc i jesli bedzie potrzeba dalej kontynuowac jego leczenie.
Streszczone jak najbardziej sie da, ale chyba jest ok:D:D:D