V część
Nazajutrz po ciężkiej kolacji (pytaniach o rodzinę, życie osobiste itd.) Shelby miała zamiar zaszyć się gdzieś w najdalszej części rancza i odpocząć od towarzystwa. Chwała Bogu, ulubieniec Eddiego, Craig nie mógł przyjść na kolajcę, więc dziewczyna nie miała żadnych morderczych myśli. Z westchnienie podniosła się z łóżka i narzuciła na siebie czarną bluzkę i szorty. Choćby nie wiem jak było upalnie, ona swojego stylu nie zmieni. Z akcentem na NIE. Wzięła szkicownik i zbiegła na dół. Łapiąc szybko kanapkę z talerza krzyknęła do babci:
- Wychodzę! Będę wieczorem!
- A dokąd... - babcia zaczęła zadawać pytanie, ale przerwało jej trzaśnięcie frontowych drzwi.
Kobieta westchnęła. Kochała swoją maleńką Shell i nic nie mógł tego zmienić. Ale jej wnuczka zachowywała się tak, jakby wzbraniała się przed czyjąkolwiek miłością. Rodziny, przyjaciół, chłopców. Z wczorajszej rozmowy udało jej się wydedukować, że czarnowłosa nie chce mieć chłopaka, bo nie może im ufać. Coś się za tym musiało kryć. Ale co?
W tym samym czasie Shelby już przemierzała ziemię porośniętą wysoką trawą. Chciała znaleźć się w miejscu spokojnym, gdzie nikt jej nie znajdzie. Chciała sobie wszystko przemyśleć, porysować. Jednym słowem odpocząć. Kilkanaście metrów dalej ujrzała kilka pięknych jabłoni i szybko skierowała się w tamtą stronę. Gdy podeszła bliżej, aż przystanęła z zachwytu. Za trzema jabłoniami, pośród skał płynął maleńki wodospad. Jego strugi tworzyły pianę w niewielkim jeziorku. Naokoło rosnęły lilie. Shelby jeszcze nigdy nie widziała tak pięknego miejsca. Podeszła powolutku na skraj jeziora i zamoczyła rękę. Woda była krystalicznie czysta i..ciepła. Gorące źródło, przypomniało jej się. W Oklahomie jest ich wiele, ale trudno znaleźć takie, którego woda jest aż tak ciepła, prawie gorąca.
Shell rozłożyła się pod jabłonią i zajadając wcześniej zerwane jabłko zaczęła analizować wczorajszy dzień. Po pierwsze. Babcia naprawdę za bardzo się interesuje jej życiem prywatnym. Na osobności może pytać ile chce. Ale przy obcym człowieku? Biorąc pod uwagę jego płeć? O co jej chodzi?
Po drugie. W dziadku miała wielkie oparcie. Gdy babcia zadawała niewygodne pytania od razu zmieniał temat.
Po trzecie. Musi trzymać się z dala od tego irytującego bufona. Co on sobie w ogóle wyobraża? Jak śmie za nią chodzić i ją obrażać?
Odetchnęła. Musi się uspokoić. Jeśli ma już tu siedzieć cztery tygodnie, to musi zrobić wszystko, aby nie zniszczyć sobie tego kawałka czasu.
Pewnie Lara powiedziałaby, żeby korzystała z życia, a nie zamykała się obok niego. Ona wiedziała o niej wszystko. I jako jedyna nie odwróciła się od Shelby po jej przemianie. I tylko ona jedna wiedziała, że to, że nie chce być lubiana jedynie ze względu na urodę, to nie jedyny powód tej jakże drastycznej zmiany. Był jeszcze jeden, a mianowicie...
- Kogo my tu mamy?
Usłyszała tak bardzo znienawidzony przez siebie głos.
- Co tu robisz? - burknęła i zaczęła coś szkicować na kartce papieru. Postanowiła nie zwracać na niego uwagi.
- Objeżdżam ranczo. Sprawdzam czy jakieś sztuki bydła nie odłączyły się od stada, gdy było gonione z łąk. - wyjaśnił i zsiadł z konia.
Przysiadł obok niej, opierając się o drzewo. Czarnowłosa nawet na niego nie spojrzała i nie przestała rysować. Szkicowała strumień, jeszcze kilka kresek i powstało jezioro. Jedno machnięcie ołówkiem. Lilie. Zapamiętała się w tej czynności. Kochała rysować. To dzięki temu jeszcze potrafiła się uspokoić. Zapomniała, że Craig nadal obok niej siedzi i dalej tworzyła swoje dzieło.
Blondyn jedynie się jej przyglądał. Nie mógł zrozumieć, czemu ta piękna dziewczyna jest tak bardzo zamknięta w sobie. Nie rozumiał tego, a bardzo chciał zrozumieć. Chciał jej pomóc. Jeszcze nikt go tak nie zaintrygował swoją małomównością, ignorancją i chłodem. Zazwyczaj nazywał takich ludzi snobami i traktował ich dokładnie tak jak oni jego. Ale jej nie potrafił. Czuł, że musiało wydarzyć się coś takiego co zostało jej wyryte głęboko w sercu, aby tak bardzo chciała się zmienić. Przecież jej usta były stworzone do uśmiechu. A oczy? Oczy powinny się śmiać i rozświetlać świat ciepłymi iskierkami. Musi się dowiedzieć, czemu Shelby tak bardzo pragnie pozostać wyodrębniona. Chciał jej pomóc. Chciał być przy tym, gdy ona zauważy jaki świat jest piękny. Chciał...ale właściwie, dlaczego tego wszystkiego chciał? - zastanowił się.
Spojrzał na jej rysunek i zachwycił się. To było lustrzane odbicie tego miejsca. Miejsca, które kochał całym sercem.
- Piękne. - szepnął.
Shelby wzdrygnęła się. Całkowicie zapomniała, że chłopak nadal obok niej siedzi.
- Nieprawda. - szepnęła tym samym tonem. - To miejsce jest piękne.
Craig spojrzał w jej niebieskie oczy. Nie mógł oderwać wzroku. Dziewczyna również. Czuła się jak w pułapce. Czuła, że coś zaczyna się zmieniać. I czuła, że w jej sytuacji to ogromny błąd.
- Shelby ja...