lubię czasem pogdybać, choć efektów nigdy nie widać.
nie zastanawiając się czy warto nie raz przez niego płaczę, inaczej nie umiem rozładować emocji po całym dniu udawania, że jednak wszystko jest okej i że mam na niego wyjebane.
z bagażem wspomnień i garstką marzeń podążam w stronę szczęścia.
mix chamstwa, śmiechu i smutku.
celem życia jest spełnić swe marzenia.
szczęście ma do mnie ogromny dystans.
a jeśli już będę miała odejść z tego świata, to chcę odejść w Jego ramionach.
wypuszczam dym i patrzę, jakbym chciał z niego wróżyć.
do pełni szczęścia zawsze będzie mi czegoś brakować.
palę papierosa i patrę w Twoje oczy.
czekam, aż los podsunie mi lepsze karty.
spójrz w przeszłość, zobacz jak było wspaniale. teraz wyobraź sobie przyszłość i to jak może być pięknie. ogarnij teraźniejszość i zrób wszystko, żeby było tak jak chcesz w przyszłości.
hardcore w duszy, spokój w sercu.
natłok myśli nie pozwala w nocy spać.
w życiu tak łatwo jest upaść, a tak trudno wstać.
to coś, co tak strasznie głęboko siedzi we mnie, w moim sercu. to właśnie Ty, i ten sentyment do Ciebie. nie wiem czemu nie umiem o Tobie zapomnieć i zrobić ten krok do przodu w moim życiu - cholernie trudno krok do przodu, bo blizna w moim sercu jest zbyt duża. próbowałam wypełnić ją już wszystkim - wódka, fajki. nic nie pomogło, potrzebuję Ciebie po to, żebym znowu mogła być szczęśliwa.
żyjemy jak żyjemy, i nie umiemy tego docenić.
czuje ten mocny bit w słuchawkach. czuje smak fajki w ustach i nawijam kolejne wersy. jestem w swoim świecie, w swoim żywiole, bo słysząc płynący rap zapominam o problemach, liczy się tylko ten wers i ta zwrotka. rap dzięki, któremu uczę się życia, uczę się odporności na wszystkich, skurwysyńskich ludzi, którzy namieszają mi w życiu, a później jakby nigdy nic odejdą bez słowa wyjaśnienia. rap, który niesie mnie przez życie z nadzieją, że może kiedyś w końcu będzie tak jak ma być.