Nie tak miało być
cz. 14
-Osiem lat temu moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Nie mogłem się pozbierać jako szesnastolatek, wtedy dziadkowie przywieźli mnie tutaj, żeby odciąć mnie od nieciekawego towarzystwa w które zaczynałem wchodzić. Halinka była ze mną cały czas.
-Cholera.. nie wiedziałam, przepraszam.
-Jasne, skąd miałaś wiedzieć- ściska moją dłoń. Widzę, że mu ciężko. Mogłam ugryźć się w język. Jednak to prawda, że z ciekawości nic dobrego nie wynika.
-Fajną musisz mieć pracę, że się tak godzą bez słowa na dwutygodniową nieobecność- staram się wybrnąć i zmienić temat.
-Jakby ci to powiedzieć.. jestem właścicielem firmy. Po śmierci ojca jego firma w dniu moich osiemnastych urodzin automatycznie stała się moją własnością. Teraz prowadzę ją z dziadkiem- mam ochotę się zapaść pod ziemię, nie ma to jak dwie gafy w ciągu pięciu minut. Chowam głowę w ręce, tak mi niezręcznie.
-Yhym- dukam.
-Ej głowa do góry, już sobie z tym poradziłem. I tak byś się dowiedziała prędzej czy później.
-Może.
-Nie lubię jak jesteś smutna.
-Ale zabłysnęłam, co?
-Udało ci się- szczerzy się- a ty? Pracujesz?- zmienia temat, jestem mu wdzięczna.
-Nie, jedynie studiuję. W lipcu byłam na koloniach, jako opiekunka.
-Takiej to dobrze.
-Może skończmy ten temat, bo czuję, że cokolwiek powiem to coraz bardziej się pogrążam.
-Pojadłaś?
-Tak, dziękuję jeszcze raz.
-Zbieraj się na plażę, wezmę szybki prysznic i lecimy. W szafie powinny być leżaki, gdybyś mogła..- wkłada naczynia do zmywarki.
-Jasne, wszystko naszykuję- wstaję od stołu.