Uśmiechasz się, kiedy cię całuję
cz. 41
-Nie z ciebie, tylko z tych głupot, które opowiadasz. Nie sądzisz chyba, że któraś z nich przebije twoją atrakcyjność? A jeśli tak bardzo chcesz pracować to okej. Pod warunkiem, że w domu.
-No tak, mało nam plotek? I tak już pół redakcji mówi, że dostałam awans bo jesteśmy razem.
-I co mnie to obchodzi? Cała redakcja mówi, że dostałem posadę bo wydawcą jest mój chrzestny. Jakoś żyję i mam się dobrze.
-Jak to?
-No tak to, właścicielem pism Travel i Kobiety jest brat mojego taty- nic mi nie mówił wcześniej!- myślałem, że wiesz, że dostałem robotę po rodzinie- jakoś mi lepiej po tej wiadomości, choć trochę późno się dowiaduję. Może ma rację? Nie powinnam się przejmować innymi tylko robić tak, żeby mnie było dobrze- no dalej, malutka, uśmiechnij się.- Mimowolnie obdarzam go słodkim uśmiechem, jakoś mi tak lepiej jak w końcu wyrzuciłam to wszystko z siebie.
-Okej, mogę pracować w domu, ale do szóstego miesiąca pracuje na miejscu.
-Do trzeciego.
-Do piątego i ani miesiąca krócej.
-Do czwartego i ani dnia dłużej- droczy się.
-Ciąża to nie choroba!- krzyczę- proszę cię do piątego, póki jeszcze będę jakoś wyglądać i sprawnie funkcjonować chcę mieć cię na oku.
-Cwaniara- całuje mnie w nos- zgadzam się, ale pod warunkiem, że będziesz o siebie dbać, zdrowo jeść, nie będziesz brać na siebie za dużo i nie będziesz się denerwować. A jak się gorzej poczujesz to przyjdziesz mi powiedzieć i odwiozę cię do domu, za każdym razem- przewracam oczami.
-A jak będę szła zrobić siku to też mam się meldować?
-Bo zmienię zdanie.
-No dobra, niech ci już będzie- zgadzam się.
-No, a teraz pokaż co my tu mamy- delikatnie kładzie mnie na kanapie i podciąga bluzkę do góry. Obcałowuje czule brzuch. Czy nie o tym marzy każda kobieta?
A.