Uśmiechasz się, kiedy cię całuję.
cz. 39
-Muszę coś ci powiedzieć- zaczynam.
-Domyślam się. Mam nadzieję, że twoje łzy nie są związane z wynikami.
-Są.
-Dagmara no wyduś w końcu to z siebie. Jesteś chora, potrzebujesz specjalisty?
-Jestem w ciąży- wybucham płaczem. Chyba powinnam się cieszyć?
-To wspaniale!- ściska mnie, później bierze na ręce, całuje po policzkach- będę tatą- oczy mu się święcą, uśmiech ma od ucha do ucha.
-Mhm.
-Nie cieszysz się?- bada mnie wzrokiem.
-Nie wiem. Nie planowaliśmy dziecka. Może to pomyłka badań. Muszę iść do ginekologa.
-Pójdę z tobą, mogę?
-Mam wizytę dziś o trzynastej czterdzieści- jestem zaskoczona wynikami, przecież się zabezpieczam. Regularnie.
-Kurcze, mam spotkanie..- siada obok mnie na biurko.
-Spoko, dam radę sama.
-Przepraszam.
-To tylko wizyta u lekarza. Jak każda inna. Pójdę już, masz pracę.
-Wiesz, że jeśli tylko chcesz mogę wszystko odwołać i wyjść nawet teraz.
-Nie trzeba- podnoszę się i wychodzę bez pożegnania. Jestem zła? O co? Nie mogę zebrać myśli odkąd usłyszałam w szpitalu, że mogę być w ciąży. Nie jestem gotowa na bycie mamą, nie będę dobrą mamą. Karol tak się ucieszył, ja też powinnam być szczęśliwa. Nie jestem. Może niepotrzebnie tu przyjeżdżałam, może powinnam była ochłonąć i zaczekać aż zobaczymy się popołudniu.
-Daga!- idzie za mną. Nie chcę teraz konfrontacji, nie w wydawnictwie, nie w takim stanie, bo wiem, że się pokłócimy. A to ostatnia rzecz, której potrzebuję. Zatrzymuję się przed windą.
-Pogadamy w domu, okej?- mierzy mnie wzrokiem, łagodnieje.
-Okej, uważaj na siebie- całuje mnie w czoło. Przyjeżdża winda.
A.